-
Dzień 20-22 czyli jak to będzie z tym wjazdem do Serbii z Kosowa oraz na skróty dalej ale ciekawiej
Kolejny dzień zapowiadał się pełen obaw, jak to będzie z wjazdem do Serbii od strony Kosowa? Chcąc nie chcąc najkrótsza droga do Rumunii prowadzi przez ten piękny kraj. Co prawda mieliśmy w planie tylko tranzyt, ale nadal trzeba mieć na uwadze bardzo „chłodną miłość” między tymi państwami . Jak Serb-pogranicznik okaże służbistą to nas nie wpuści. A dla nich fakt że jesteśmy na ich terenie i nie mamy stosownej pieczątki jest jak nielegalne przekroczenie granicy. Nie wykluczone więc, że czeka nas powrót do Macedonii i stamtąd dopiero przelot przez Serbię do Rumunii… Po wyjeździe z Prisztiny szybko dotarliśmy do przejścia granicznego w Merdare. Debest Kierowca zgrabnie wyminął chyba kilkukilometrową kolejkę…
-
Dzień 17-19 czyli jaka jest ta najmłodsza stolica w Europie?
Z niedosytem zbieraliśmy się w niedzielny poranek by wyruszyć do Prisztiny i przekonać się jaka jest ta najmłodsza stolica w Europie… Kolejnym przystankiem na naszej mapie miał być Park Narodowy „Stara Planina” w Serbii. Na szczęście czujność i codzienny rytuał czyli kawa oraz strona MSZ w porę uprzedził nas o tym, że wjazd do Serbii może zbyt dużo kosztować i nie o nominały tu chodzi. Otóż w tym roku Serbia nie akceptuje szczepień innych niż wykonane u nich. Żeby wjechać wymagają testu PCR i kwarantanny. Na dwa tygodnie posiadówki nie byliśmy gotowi, wiec zapadła decyzja, że do Serbii nie jedziemy. I całkiem przypadkiem zaczął się realizować plan z zeszłego roku,…
-
Dzień 16-18 czyli czy pawie pilnują porządku na granicy oraz gdzie obecnie mieszka siostra Clotilde?
Powoli kończyło się nasze nadmorskie lenistwo i ruszyliśmy w kierunku Macedonii, aby już na początku przekonać się, że nawet pawie pilnują porządku na granicy, a po zniknięciu filmowej serii z Żandarmem można śmiało przypuszczać, że siostra Clotilde zamieszkała w Ochrydzie. Postanowiliśmy wyjechać bardzo wcześnie rano i w czwartek o 6.15 dosiedliśmy Tygrysa, żeby chociaż trochę uciec od ognia piekielnego, jakim pokrywa się asfalt w tych temperaturach. Na początku po przeprawie przez, o tej porze całkiem już zakorkowane, Saloniki udaliśmy się w górę w stronę granicy z Macedonią. I kolejny raz zaskoczenie. Nie spodziewaliśmy się fajerwerków po tej drodze, a tu, jakąś godzinę później naszym oczom ukazała się szara wstęga szerokiego…
-
Dzień 12-15 – czyli rybka lubi pływać, boski czilałt na greckich plażach i co pokazał termometr…
Podobno „Rybka lubi pływać” a że połowa naszego teamu to rybka więc nie mogło się obyć bez wizyty na greckich plażach. Pierwszy punkt przystankowy to Keramoti – niewielka miejscowość tuż obok lotniska w Kavali. Dotarliśmy tam niedzielnym popołudniem licząc na boski czilałt w przyplażowych barach. I to był wybór idealny. Czy za sprawą tegorocznych zawirowań czy faktu, że to głównie port przewożący pasażerów na Thassos, ale miasteczko przywitało nas bardzo skąpą ilością turystów, szerokimi plażami, ciszą i absolutnym spokojem. Właściwie to istnieje chyba głównie za sprawą przystani promowej, bo jego liczebność stanowi niespełna 1500 mieszkańców. Jak to w Grecji, wszystko leniwie, powoli i bez większego napięcia, tutaj dawało się odczuć…
-
Dzień 9 – 11 czyli po raz pierwszy postawiliśmy stopy w Azji, gdzie więziono wszystkie zagrożone księżniczki oraz zsyłano niewygodnych dworzan.
” A statkami ślą przez Bosfor Uran, miedź oraz fosfor W tajemnicy przed mężami Handlują też wyrzutniami Radio Stambuł 2 Na okrągło gra”… 🙂 To i my postanowiliśmy sprawdzić jak mógł smakować przemyt, postawić stopy w Azji i zobaczyć jak wygląda miasto po drugiej stronie cieśniny. Bosfor to cieśnina łącząca wschód z zachodem o długości 32 a w najszerszym miejscu 3,6 km. Łączy Morze Czarne z Morzem Marmara. Już od czasów greckich była i nadal jest jedną z najważniejszych dróg morskich na świecie. Ze względu na strategiczne znaczenie na początku XX w Bosfor uzyskał status drogi międzynarodowej a liczba przepływających statków, łodzi i promów z roku na rok rośnie. Dwa…
-
Dzień 6 – 8 Stambuł – czyli jak z plastikowej rzeczywistości dotarliśmy do punktu docelowego, gdzie odbywały się wyścigi rydwanów i jak na naszych oczach powstawały oryginalne Nike…
Po dwóch dniach spędzonych mimo pięknych miejsc, w plastikowej rzeczywistości, ruszyliśmy do docelowego punktu naszej podróży czyli Stambułu. Wybraliśmy trasę wzdłuż bułgarskiego wybrzeża a potem nr 99 wiodącą przez obszar krajobrazu chronionego Strandża. Liczyliśmy na malowniczy przejazd krętą drogą, natomiast niestety nawet takie miejsce nie przeszkadza, żeby robić z niego śmietnik. Po przejechaniu kilkunastu kilometrów w górę okazało się jest idealne na dzikie wysypisko wszystkiego. Ze starymi kiblami i meblami włącznie… Wijąc się po zakrętach, oniemiały ze szczęścia Debest Kierowca dowiózł nas do pierwszej kontroli, najpierw przygranicznej Policji. Potem dopiero zabawa się zaczęła. Bułgarscy policjanci przepuścili nas zgrabnie, życząc dobrej drogi. Spokojni i w dobrych nastrojach dojechaliśmy do kontroli granicznej…
-
Dzień 4 i 5 – czyli co jest nieodłącznym atrybutem każdych wakacji i jak to w rzeczywistości wyglądało.
„Morza szum, ptaków śpiew, złota plaża pośród drzew” – to nieodłączny atrybut każdych wakacji, więc my też postanowiliśmy zaliczyć taką przyjemność. Słowo przyjemność stało się tu wielkim eufemizmem, ale po kolei… Po zjeździe z Transfogarskiej, nakarmieniu wrażeń i noclegu w uroczym Pitesti ruszyliśmy w kierunku Morza Czarnego do Costinesti. Droga wiodła przez rumuńskie wsie i miasteczka, pozwalała bez pośpiechu napawać się urokiem prowincji. Mieliśmy chwilami wrażenie, że czas tam zwolnił. Niektóre domy i obejścia przypominały te z połowy ubiegłego wieku. Zamiast elektrycznego czy spalinowego sprzętu do prac gospodarskich, na ścianach nadal wisiały stalowe narzędzia napędzane pracą mięśni używającego. Na ulicach słychać było stukot końskich kopyt i pokrzykiwanie kierowcy, który skręcając…
-
Co zabieramy ze sobą na wyprawę motocyklową?
Zapewne specjalistów jest wielu, każdy dobrze wie co zabrać ze sobą na wyprawę motocyklową, ma swoje niezbędniki. Nasze wyjazdy są dość rozległe czasowo więc musimy się odpowiednio zaopatrzyć, a jak wiadomo kufry wielkie nie są. Poniżej dzielę się naszym doświadczeniem jak radzimy sobie z pakowaniem. Zacznę od odzieży, zwłaszcza tej motocyklowej bo ona jest używana przez lwią część czasu. Kurtka – związku z tym, że wakacje kojarzą nam się ze słońcem i ciepłem jeździmy głównie na południe. Obydwoje używamy kurtek na lato, z tkaniny typu ,mesh’ z dużą ilością siatki wentylującej. Zdecydowanie odradzam kurtki całoroczne, nawet te najlepsze z niezliczoną ilością otworów do wentylacji potrafią na światłach sprawić, że poczujemy…