Barcelona – czyli jak spędzić długi weekend i nie zwariować …
Z czym najbardziej kojarzy się to miasto?
Barcelona, czyli jak spędzić długi weekend? Katalonia to słońce, plaże, kultura, kuchnia, FC Barcelona i fiesty. Co zobaczyć i gdzie iść, jak zaplanować czas mając tylko kilka dni do dyspozycji? Kiedy otwieramy przewodniki, pozycji do absolutnego odwiedzenia jest tyle, że tylko głowa zaczyna boleć od samego czytania. Zaraz po przyjeździe również i szyja od zadzierania wcześniej wspomnianej do góry. Nie da się przejść obok i nie zachwycić niemal każdą kamienicą. Obiektów sakralnych, muzeów, parków, teatrów, pałaców, fascynujących miejsc, knajpek czy barów otwartych do rana jest tyle, że obłędu można dostać. Dodatkowo jeszcze trzeba by wybrać się na Ramble, zaglądnąć do gotyckiej Barri Gòtic, odwiedzić port, posiedzieć w przybrzeżnych tawernach. Oczywiście obowiązkowo też zwiedzić Camp Nou…
Żeby obejść Barcelonę , poczuć jej atmosferę do samej głębi przydałby się co najmniej rok wolnego czasu i jakiś mały bank na uboczu do obrobienia. Najlepiej z pijanym strażnikiem i awarią systemu alarmowego. Duży się przyda na inne wycieczki 😉 Co zrobić żeby nie oszaleć od ilości miejsc do zobaczenia czy odwiedzenia mając tylko dłuższy weekend do dyspozycji? Naszym rozwiązaniem okazał się motyw przewodni czy też jednolity plan – jak kto woli – Antonio Gaudi.
Antonio Gaudi – czyli wizyta w architektonicznym raju
Jedną z największych wizytówek miasta jest Sagrada Familia a zatem i Gaudi. Tak więc to nazwisko wyznaczyło ramy naszej podróży. Mieliśmy do dyspozycji przedłużony weekend czyli od czwartku do poniedziałku. Żeby chociaż w jednym względzie poczuć satysfakcję uznaliśmy, że odszukamy jak najwięcej śladów dzieł, które stworzył ten architekt artysta. Niecierpliwych lojalnie ostrzegam, to będzie dość dłuuuugi post. Jednak sam artysta jak i to co po sobie pozostawił zasługują na wnikliwe i dokładne potraktowanie.
Kilka słów na temat samego twórcy celem wstępu
„Tworzył jak geniusz, żył jak święty, zmarł jak żebrak” – Antonio Gaudi– ikona hiszpańskiej architektury i niepowtarzalnego stylu. Przede wszystkim jednak wizytówka Barcelony.
Urodził się 25 czerwca 1852 r koło Tarragony w wielodzietnej, ubogiej rodzinie, jego ojciec był kotlarzem. Chorowity, cierpiał na reumatyzm, wegetarianin, gorliwy katolik, amator długich spacerów dla zdrowia, zawsze samotnik. Cechowała go duchowa głębia i zanurzanie się we własnym świecie. Całe życie był mocno związany z regionem, z którego pochodził, mówił tylko po katalońsku. Między innymi z tego powodu przyklejono mu łatkę nacjonalisty. Miał aspiracje, żeby w oparciu o fascynacje wybranymi epokami w architekturze w połączeniu z motywami natury stworzyć niepowtarzalny styl kataloński. Z perspektywy czasu widać, że udało mu się to idealnie.
10 czerwca 1926 tramwaj potrącił ubogo ubranego starszego człowieka bez żadnych dokumentów. Nikt nie pospieszył, żeby starca wyglądającego jak żebrak zawieźć do szpitala. Nikomu też nie przyszło do głowy, kim może faktycznie być tak zaniedbany, biednie wyglądający mężczyzna. W końcu zawieziono go do hospicjum dla ubogich, gdzie umierał przez trzy dni zanim się zorientowano, że ów odnaleziony na ulicy nędznik to Antonio Gaudi. Jego pogrzeb stał się wielkim wydarzeniem. Zgodnie ze swoją wolą spoczął w krypcie Sagrady Familii – świątyni, której poświęcił wszystkie swoje pieniądze a ostatnie 14 lat życia mieszkał na terenie jej budowy.
Jak to często się zdarza jego wielkość i fenomen były zupełnie niedocenione za życia. Był odrzucony przez społeczeństwo, samotny, traktowany bardziej jak szaleniec niż geniusz. Jego niezwyczajny, jak na tamte czasy, sposób życia dodatkowo nadał mu piętno osoby tajemniczej i zagadkowej. Po jedynym w swoim życiu rozczarowaniu miłosnym zdeklarował celibat i pozostał w nim do końca. Jego wybranka i ukochana wybrała życie w klasztorze. Kiedy żył i tworzył władze Barcelony nie potrafiły dogadać się z artystą. Jednak to właśnie jego prace po latach stały się najbardziej rozpoznawalnymi wizytówkami stolicy Katalonii.
W szkole był uczniem raczej średnim, ze szczególnym uwzględnieniem braku umiejętności z zakresu matematyki i fizyki. Za to wyraźnie widoczne były jego uzdolnienia plastyczne. Jak każdy wizjoner miał szczególną wrażliwość na naturę, przyrodę, zjawiska, ruch i przestrzeń. Widział to czego inni nie mogli dostrzec, budowanie traktował jak naturalny proces zgodny z naturą organiczną. Kamienie nabierają życia, ozdoby z motywami roślin wyglądają jakby wyrastały ze ściany a zwierzęta, jakby przed chwilą przysiadły, żeby odpocząć.
Z założenia architekt, powinien mieć wiedzę matematyczną i fizyczną by projektować czy wznosić budowle. Tym czasem Gaudi zupełnie nie zgłębił tych nauk, natomiast posiadał intuicyjną umiejętność tworzenia niematerialnej przestrzeni. Na przełomie XIX i XX wieku budował modele statyczne, które dzisiaj są tworzone przez grafików komputerowych w oparciu o precyzyjne wyliczenia i projektowanie parametryczne. Jego geniusz polegał na tym, że tworzył makiety stereostatyczne, które teoretycznie nie miały prawa powstać bez odpowiedniego przygotowania teoretycznego. Wszystko opierało się o jego wyobraźnię abstrakcyjną i swoiste postrzeganie przestrzeni. Był samoukiem. Niektóre obiekty sprawiają wrażenie jakby nie poddawały się siłom grawitacji. Jego architektura jest grą brył w słońcu i świetle, płynie faluje. Często obiekty i budowle katalońskiego mistrza przypominają raczej żywe organizmy niż dzieła ludzkich rąk. Jego twórczą dewizą było: „ Oryginalność polega na powrocie do źródeł”
Na początku, dla pieniędzy projektował dosłownie wszystko – od kiosków z papierosami do bram wjazdowych. Na wystawie w Paryżu w 1878 roku zachwycił wszystkich projektem osiedla domków dla spółdzielni pracowniczej z Matarό i …witryną sklepu fabrykanta rękawiczek. Całe jego życie wypełniała głównie radość tworzenia i co ciekawe, podobno Gaudi po katalońsku znaczy „cieszyć się”. Czyż nie przekłada się to na odbiór jego prac?
Antonio Gaudi dopiął swego i stworzył więcej niż styl kataloński, poprzez swoją wyjątkowość. Tym samym obdarzył świat czymś co jest absolutnie niepowtarzalne. Wszelkie próby imitowania jego twórczości, powtarzania czy odwzorowania kończą się klęską. Wielu było takich, którzy próbowali naśladować jego styl, ale tak to bywa z dziełami, nigdy nie dają się powtórzyć. Tylko wielcy twórcy powodują, że to co oglądamy jest arcydziełem, które będzie zarówno zachwycało, poruszało ale też irytowało i nie dawało spokoju.
Sagrada Familia
W listopadzie 1883 Antonio Gaudi, będąc już uznanym w swoim tworzeniu, przyjął ofertę ukończenia świątyni, ale zaprojektowanej przez zupełnie kogoś innego. Nie od razu zaangażował się w tą pracę. Jednak czasem doszedł do postanowienia, że sama budowla będzie wyrazem jego ewangelizacji. On sam zaś nie jest twórcą a jedynie kontynuatorem dzieła Boga – ‘ Architekta Najwyższego’. I tak sylwetka świątyni oparta jest o główną najwyższą wieżę, którą jest Jezus Chrystus, cztery mniejsze to czterech ewangelistów. Kolejne dwanaście małych wieżyczek to dwunastu apostołów. Żadna nie jest taka sama jak poprzednia, każda jest oddzielnym dziełem. Patrząc na nie można ulec wrażeniu jakby dzieci wzięły do ręki packi z gliną i dokładały kolejne kawałki. Albo nad morzem podczas zabawy półpłynnym piaskiem przy brzegu tworzyły strzeliste konstrukcje.
Niezwykła to rzeźba połączona z kolorami, kształtami roślin i zwierząt. Można by też zaryzykować stwierdzenie, że Gaudi był twórcą z recyklingu. Używał potłuczonych talerzy, filiżanek, lusterek czy kolorowego szkła do zdobienia lub tworzenia roślin i zwierząt. Skośne kolumny, które usztywniają konstrukcję wewnątrz budynku dają wrażenie jakby były pochyłe i przewracały się na człowieka.
Po wejściu do środka z jednej strony odczuwamy ogrom przestrzeni, która nie przytłacza. Z drugiej znów feria barw i światła przenikające przez witrażowe szkiełka potężnych okiennic przenoszą w inny wymiar i przestrzeń. Gra słońca ze szkłem, kształtem i kolorem przypomina magię dziecięcej zabawki – kalejdoskopu- w której szkiełka w lustrzanym odbiciu za każdym razem układały się w inne, niezwykle czarownie wzory. Wg teorii Gaudiego architektura jest niczym innym jak formą która da się kształtować jak rzeźba i można nadać jej kolor jak obrazom.
Wspominałam już wcześniej, że rzadko się zdarza aby obiekty sakralne były w kręgu naszych zainteresowań. Ot i zasada zawsze ta sama, na bogato, wszędzie motywy wychwalające stwórcę. Często brak dystansu i umiaru zastępuje przepych i splendor. Ta katedra to absolutny wyjątek, mimo wyszukanych kształtów i kolorów sprawia wrażenie ascetycznej i powściągliwej. Będąc w środku faktycznie można poczuć łączność ze stwórcą, podziwiać dzieło jego tworzenia i chłonąć doskonałość efektu. To miejsce jest absolutnie niebywałe i mimo tłumu turystów pozwala na chwilę wyciszenia metafizycznego uniesienia…
Wznoszenie obiektu na przestrzeni lat przechodziło różne perypetie. Podczas wojny domowej (1936-39) sporo makiet i rysunków świątyni zostało zniszczone przez komunistów, budowa została przerwana a obiekt częściowo spalony. Dopiero w 1982 roku zapadła decyzja o kontynuacji prac a obecnie są już na bardzo zaawansowanym etapie. Fenomenalne jest to, że za każdym razem będąc w Barcelonie można podziwiać ich postęp. Władze Barcelony planują doprowadzić do pełnego ich zakończenia i oficjalnego otwarcia bazyliki w setną rocznicę śmierci jej głównego pomysłodawcy czyli w 2026 roku
Wszystkie ważne informacje jak kupić bilety, jak dojechać oraz kiedy zwiedzać przeczytacie TUTAJ
Casa Mila – La Pedrera
To chyba najbardziej znamienita budowla dla jego stylu i zarazem ostatnia z gatunku cywilnych zanim całkowicie zaangażował się w prace nad bazyliką. Sprawia wrażenie rozkołysanej masy szarych kamieni, czasami można ją też porównać do piaszczystych wydm, czy skał wpłukiwanych przez fale. W tłumaczeniu „la pedrera” to kamieniołom.
Jeden z badaczy twórczości Gaudiego o tym budynku napisał tak:
„ Casa Mila jest morzem w sercu Barcelony, kamienne mury są poruszającymi się falami, balkony wodorostami a żyjące rośliny mieszają się z metalowymi liśćmi tak, że trudno je rozdzielić. Plafony są plażami po odpływie morza, bramy wewnętrzne mają kształt korali, dziedzińce obryzgane błękitem zielenią i purpurą są grotami otwierającymi się na słoneczne wybrzeże ulicy”.
Ten budynek jest uważany za najbardziej dojrzały ale i śmiały pod względem konstrukcji i kształtu w dorobku artysty. W całym domu Gaudi już na etapie projektu nie przewidział ani jednego kąta prostego. Wszystko sprawia wrażenie jakby było ulepione a potem tylko gładzone. Dla mieszkańców kamienicy ( był to w tym czasie budynek mieszkalny ) było to dość kłopotliwe, chociażby ze względu na ułożenie mebli. Twórca z jednej strony podchodził do tego z pełną świadomością, że wyrasta ponad przeciętność ale też ze sporą dawką poczucia humoru. Pewna bogata dama, która zamówiła sobie apartament w tym domu, widząc wnętrza przeraziła się i zwróciła z zapytaniem: „Gdzie ja postawię pianino”? Na co Gaudi jej odpowiedział: „ Niech Pani zmieni instrument na inny, proponuję skrzypce”… . Wewnątrz można zwiedzać wszystkie pomieszczenia w pełni umeblowane, przy czym większość z nich również zaprojektowana jest przez architekta.
Uwadze nie może umknąć też dach budynku, który idealnie odzwierciedla świat jego fantazji. Widok rozciąga się na cała Barcelonę a układ kominów przypominających wojowników z hełmami na głowach i labirynt pomiędzy nimi potwierdzają jego geniusz i wizjonerstwo. Tworzą coś na kształt parku, po którym można spacerować gubiąc się w trójwymiarowej przestrzeni.
Wszystkie wskazówki na temat godzin otwarcia, biletów i dojazdu znajdują się TUTAJ
Casa Batllò
W 1903 roku przemysłowiec branży tekstylnej Josep Batllò i Casanovas zakupił kamienicę przy ul. Passeig de Gràcia 43. Z początku miał w planie zburzenie jej i wybudowanie zupełnie nowej. W rezultacie zlecił jej przebudowę bardzo modnemu i uznanemu już wówczas A. Gaudiemu. Liczył, że powstanie ultranowoczesny budynek z pogranicza awangardy, jednak efekt zdecydowanie przerósł jego oczekiwania. To jedna z najbardziej przykuwających budowli artysty. Chociażby ze względu na to, że znajduje się bardzo atrakcyjnej dzielnicy Barcelony, wśród secesyjnych zabudowań.
Już fasada zasługuje na sporą uwagę. Udekorowana jest szklanym płytkami w kształcie łusek, które z zależności od pory dnia i nasłonecznienia przybierają różne barwy i odcienie. Kolejny raz zdobienia i ornamenty nawiązują do motywów zwierząt i roślin. Warto przyglądnąć się również balkonom, których żelazna konstrukcja łudząco podobna jest do karnawałowych masek. Oczywiście i tym razem twórca uznał, że skoro w naturze niezmiernie rzadko występują kąty proste to zbędne będą również w budynku mieszkalnym. Dominują wiec luki i krzywizny a każde wnętrze jest bogato zdobione żelaznymi rzeźbami, szkłem, drewnem i ceramiką.
Kolejny raz, jak w przypadku poprzedniej kamienicy nie może umknąć uwadze dach, o falistym kształcie, który przypomina grzbiet gada pokrytego kolorową łuską. Jest to nawiązanie do katalońskiej narodowości i symbolizuje wygraną walkę patrona Katalonii – św. Jerzego ze smokiem a biała wieżyczka to miecz w niego wbity.
Również tym razem poza sama bryłą budynku większość ozdób, detali i mebli jest wg projektu mistrza. Twierdził, że całość ma być spójna i wzajemnie się uzupełniać.
Wszystkie prace remontowe i renowacyjne trwały dwa lata ( 1904-06). Po ich zakończeniu do 1954 roku zamieszkiwał ją właściciel a potem jego córki, cześć pomieszczeń oddając pod wynajem. W 1993 roku została gruntownie odremontowana i przekazana do użytku publicznego. Dzięki temu jest dostępna dla zwiedzających i stanowi chyba jedna z najczęściej odwiedzanych budowli cywilnych architekta.
Park Güell
Pod koniec XIX w będąc jeszcze ubogim i nie znanym jeszcze nikomu architektem. W 1878 r. trafił w odpowiednim miejscu i czasie na Barcelońskiego przemysłowca Eusebi Güella. Ten od razu docenił geniusz Gaudiego, sfinansował projekt i realizację najbardziej chyba znanego parku w Barcelonie nazwanego jego nazwiskiem. W tym czasie Gaudi był jeszcze biednym rysownikiem. Waśnie dzięki wsparciu mecenasa mógł egzystować , realizować swoje wizje i coraz ambitniejsze plany. Z czasem stali się nieodłącznymi, serdecznymi przyjaciółmi. Łączyło ich zarówno jednorodne spojrzenie na architekturę ale też podejście do sfery duchowej i głęboka religijność.
W założeniu dzisiejszy park miał być nowoczesnym osiedlem mieszkaniowym na wzór angielskich miast-ogrodów dla bogatych mieszkańców, połączony ze skwerem z widokiem na cale miasto. Jednak ze względu na wiele przeszkód i perypetii nie udało się zrealizować założonego planu, powstał jedynie aktualny Park Güell. Również tym razem nadrzędną ideą było perfekcyjne zespolenie przyrody z architekturą i wkomponowanie przedmiotów stworzonych dla człowieka nie naruszając naturalnego porządku. Ot, to co dla człowieka niezbędne niech będzie spójne z organiczną harmonią. Jest to widoczne na każdym kroku tego kompleksu.
Główne wejście znajduje się przy ulicy Olot i prowadzi przez olbrzymią suto zdobioną żelazną bramę. To jakby symboliczne ‚Wrota Niebios’ po przekroczeniu których jedyne czego doznamy do spokój wyciszenie i kontakt z niczym nie zmącona naturą. Dalej jest już jak w bajce albo jakiejś baśniowej krainie. Po bokach znajdują się domki-pawilony z lśniącymi dachami z białej ceramiki. Większy, trzypiętrowy przykryty jest kopułą w kształcie grzybowego kapelusza a mniejszy, dwupiętrowy posiada smukłą wieżyczkę z krzyżem na szczycie.
Zaraz po wejściu na pierwszy plan wysuwają się schody. Cztery rzędy w górę podzielone małymi wysepkami z fontanną w środku. Te wysepki również nawiązują do katalońskiej symboliki. Jedna z nich to salamandra, druga – wąż na tle flagi a trzecia to grota.
Wchodząc do góry dochodzimy do Sali Kolumnowej ( Sala Hipóstila ) , która w założeniu pierwotnym miała być rynkiem czy też targiem. Składa się z 86 filarów do połowy zdobionych mozaikową ceramiką. Konstrukcja nawiązuje do stylu klasycznego i kolumn doryckich. Zadzierając głowę do góry można poczuć się jak w grocie czy jaskini ze względu na zwisające elementy.
Na dachu tejże sali znajduje się słynna falująca ławka w kształcie węża długości 110 metrów o ergonomicznym kształcie przystosowanym do sylwetki ludzkiej. Przy okazji jest też tarasem widokowym. Dominujące kolory ceramiki tam użytej to żółty, zielony i niebieski i mają reprezentować wiarę, nadzieje i miłość. Bardziej uważni, wpatrując się w ławkę dostrzegą kształty kwiatów, ryb, znaków zodiaku czy gwiazd.
Wiele elementów i zdobień w całym parku poryte jest bajecznie kolorową ceramiczna mozaiką, która błyszczy w słońcu, zachwyca ferią barw i odcieni. Metoda, która zastosował Gaudi to ‚trencadis’ ( po katalońsku znaczy ‚posiekane’ ) czyli układanie kształtów z drobnych odłamków szkliwionej porcelany, ceramiki, szkła a nawet muszli czy guzików.
Po jednej ze stron ( w zależności od której tam trafimy czy od góry czy z dołu ) jest coś na kształt tunelu-amfiteatru, wzdłuż którego wznoszą się kamienne palmy. To kolejny hołd złożony naturze, ściany zrobione z kamienia kolorystycznie są zespolone z otoczeniem. Już na etapie projektu uwzględnione zostało zasadzenie też bujnej roślinności. Stąd dzisiaj rosną tam okazałe sosny, drzewa karobowe, palmy, cyprysy czy migdałowce.
W budowlach Gaudiego nie ma kątów prostych. Według niego nie istnieją w naturze a przy tym projekcie poszedł się nieco dalej wysuwając twierdzenie, że nie występują również linie idealnie proste. Zatem ogród jest pełen łuków, krzywizn i falowań.
Artysta przez pewien czas mieszkał w jednym z budynków na terenie parku zanim na stałe przeniósł się do ostatniej się swoich budowli -Sagrada Famillia.
Organizatorzy na zwiedzenie całego kompleksu przeznaczają godzinę (taki jest cykl rezerwacji biletów ). Żeby faktycznie zaglądnąć w każdy kącik i dokładnie przespacerować się po wszystkich zaułkach zdecydowanie trzeba przeznaczyć więcej czasu. Poza tym proponuje albo pierwsze godziny poranne albo ostatnie możliwe do rezerwacji. To miejsce jest bardzo tłumnie odwiedzane i w szczycie dnia spacerowanie jest bardzo uciążliwe a ilość turystów, mimo limitu wejść jest nieznośna. Jak kupić bilet i kiedy się tam wybrać można przeczytać TUTAJ.
Casa Vicens
To pierwszy dom jaki zaprojektował ten zdolny architekt i przy okazji mógł w pełni odkryć swój talent, wolność twórcy i wyobraźnię. Powstał w latach 1883-1885 i miał być letnią rezydencją rodziny Vicenees – właścicieli fabryki ceramiki. To od razu widać patrząc na budynek. Ta kamienica to baza od której wszystko się zaczęło. Jeszcze nie przesycona motywami religijnymi oraz jedna z nielicznych, w której można odnaleźć kąt prosty we wnętrzach. Mieści się nieco dalej od centrum miasta w dzielnicy Gracia, całkiem niedaleko od Park Güell. Mniej znana i oblegana przez turystów, nieco mniejsza ale równie fascynująca jak poprzednie tu opisane.
Zasadniczo stylem dominującym jest kataloński, ale z mocnym nawiązaniem do architektury mauretańskiej. Już z zewnątrz budynek zwraca na siebie uwagę ze względu na bogate zdobienia fasady z licznymi detalami. Kolorowa ceramika, drewniane elementy, kamień i dominujący kolor czerwonej cegły z błękitem mocno odcinają go od pozostałych. A to jest dopiero preludium tego co kryje wnętrze no i oczywiście, jak za każdym razem -dach. W każdym z pomieszczeń widać jak artysta po mistrzowsku umiał bawić się kolorem, kształtem i światłem zwinnie projektując pomieszczenia tak aby każda pora dnia i pora roku dostarczała innych doznań. Mimo, że to niezbyt duża budowla – jest oszałamiająco piękna i zachwycająca.
Nie wiem, czy przez to, że na uboczu i w porównaniu z innym rzadziej odwiedzana, ale na nas zrobiła niesamowite wrażenie. Balkony i ogrodzenie to majstersztyk jeżeli chodzi o elementy kute z metalu. Wszystko jest dopracowane w najmniejszym detalu i ze sobą zespolone. Wnętrza wypełnione są motywami kwiatów liści i owoców a w jadalni dodatkowo można dostrzec ptaki w locie oraz morskie pejzaże. Sufity są błękitne, stwarzają iluzje nieba bądź też odwzorowują przyrodę.
W środku na dziedzińcu znajduje się fontanna, której górny fragment jest jakby pajęczą siecią. Podobno kiedy pada deszcz zbierające się krople wody tworzą coś w rodzaju koronki, a kiedy po deszczu wychodzi słońce powstaje się tęcza – no orgia dla zmysłów.
Dach pełni funkcję tarasu ozdobiony jest dwoma małymi wieżami i kominami. Miał służyć podziwianiu okolicznej przyrody, ale aktualnie dominujący widok to blok wybudowany obok. Ta budowla dostępna dla zwiedzających jest stosunkowo od niedawna. Po gruntownym remoncie została otwarta w 2017 roku, ale zdecydowanie powinna trafić na żelazna listę miejsc do odwiedzenia.
Długość tego postu dobitnie świadczy o tym jak fascynującą i genialna postacią był Antonio Gaudi. Z pewnością warto tylko jemu poświecić jeden wyjazd do Barcelony, choćby na przedłużony weekend, aby chociaż w niewielki stopniu przenieść się do świata jego wyobrażeń i wizji. Artysta tworzył również poza Barceloną i można się pokusić o odkrycie jego budowli w innych miejscach. Ale na to potrzebne będzie z pewnością więcej czasu niż kilka dni. Do oglądnięcia są jeszcze:
Krypta Gaudiego w Colonia Guell
Casa Botines w Leonie
El Capricho w Comillas
Wszystkie istotne informacje czyli czym lecieliśmy jak dostać się z lotniska do centrum, gdzie spaliśmy, jak się poruszać po Barcelonie i gdzie najlepiej kupować bilety znajdziecie w osobnym wpisie w zakładce informacje. Nie była to też nasza jedyna wizyta w tym mieście. Do Barcelony wraca się zawsze z ochotą, zawsze zachwyca i mami swoją urodą a długi weekend to zdecydowanie za mało. W osobnym poście są wskazówki i pomysły co naszym zdaniem jeszcze jest godne uwagi i polecenia aby poczuć magię tego miasta mając tylko długi weekend. Kiedy świat wróci do normalności i będzie można podróżować pewnie znowu tam polecimy. Chociażby na kilka dni i kolejny raz okaże się ile jeszcze nieodkrytych cudów tan na nas czeka. Ale wtedy już na bieżąco będziemy się tym dzielić…