Dzień 9 – Wzdłuż wybrzeża Montenegro – do Baru
Zaraz z rana wypoczęci, wyprani i pełni sił ale z drobnym ukłuciem żalu w sercu opuściliśmy Cetinje i ruszyliśmy drogą P 22 a następnie M2.3 do Baru, mając w planie przystanek w Budvie. Od pierwszego kilometra widok roztaczający się na wybrzeże jest absolutnie zjawiskowy. Kolejny raz mój Debest Kierowca był wystawiony na próbę cierpliwości i szybkich reakcji na moje „zatrzymaj się, to jest idealne miejsce na fotkę” i tak mniej więcej z 40 razy, aż dotarliśmy wreszcie do Budvy. Ta miejscowość to coś na kształt hipsterskiej enklawy, którą upodobali sobie nowobogaccy Rosjanie ( jedyny ‚obcy’ język jaki można było czasami usłyszeć ) i bananowa młodzież Bałkanów. Natomiast na każdym kroku widać, że miasto bardzo zgrabnie dostosowało się do tych potrzeb. Poza starymi murami piętrzą się szklane hotele a na każdym rogu knajpki w stylu „lounch” gdzie kawę podają tylko w wysokiej szklance na miękkich poduszkach, w innym kolorze każda. Z kolei przechodząc przed bramę starego miasta kolejny raz można się zanurzyć w klimacie wąskich bałkańskich uliczek, białym kamieniu i mikro butikach z mega cenami. Oczywiście zawsze najtrudniejszym wyborem jest ta knajpka na kawę bo wszystkie śliczne, wszystkie zapraszają i wszystkie zachwycają. Wystarczy kawałek drzewa, kilka kamiennych stopni i już jest namiastka cofeinowego nieba na ziemi…
Z Budvy, jadąc drogą M2.4 mijamy Sveti Stefan – pocztówkowe miasteczko na skalistej wyspie, połączone zaledwie groblą. Kiedyś biedna osada rybacka a dzisiaj kurort oblegany przez celebrytów i możnych tego świata. Niezbyt późnym popołudniem dojechaliśmy do Baru, który przywitał nas zapachem grillowanego mięsa i zaproszeniem na plaże w trybie natychmiastowym. Zrzucenie motocyklowych ubranek przy 36 stopniach było uczuciem ulgi w stopniu najwyższym. Po zameldowaniu i miło spędzonym popołudniu zasiedliśmy kolacji w takiej oto scenerii.
A tak wyglądała nasza trasa przejazdu z Kotoru do Baru