-
Toskania w maju tonie w zieleni
Po tym jak kilka lat temu pierwszy raz przejeżdżałam przez Toskanię późnym latem, wiedziałam, że na pewno tam wrócę i chcę ją obaczyć jak tonie w zieleni. Mając więc do dyspozycji długi majowy weekend zdecydowałam, że podróż samochodem będzie mi odpowiadała najbardziej. Plan był następujący, sympatyczna wiejska posiadłość jako baza. Tym razem bez przemieszczania się z miejsca na miejsce i codzienne eksplorowanie bliższej i dalszej okolicy. A ponieważ finał tego wyjazdu wypadał w moje urodziny zdecydowałam, że najładniejszą scenerią na świętowanie będzie Werona. Zatem jeszcze piątkowym popołudniem wsiadłam do spakowanego już samochodu. Aby nie tracić ani jednego dnia pomknęłam w kierunku słowackiej granicy. Zależało mi żeby Węgry przejechać nocną porą…
-
Czy Alicante do dobry pomysł na jesienne smutki ?
Jesień tego roku zapowiadała się zupełnie inaczej niż zwykle, czy Alicante więc okaże się dobrym pomysłem na smutki? Wszystkie dotychczasowe plany z tygodnia na tydzień stały się nieaktualne. Aura i nastrój były jeszcze bardziej szare i przygnębiające niż kiedykolwiek. Jak to czasami bywa dotychczasowe zamierzenia i cała rzeczywistość niczym bolid Formuły I nie wytrzymały zakrętu i z hukiem wypadły na wirażu roztrzaskując się w drobny mak… Deszcz, plucha i szarówka za oknami był tylko spójnym dopełnieniem rzeczywistości. W takich sytuacjach niezastąpionym remedium jest wyjazd do przyjaciółki na cały weekend. Najlepiej długi, niekończące się rozmowy, wspólne gotowanie najbardziej dietetycznych dań świata ( idzie nowe więc trzeba odzyskać formę ) oraz nielimitowane ilości…
-
Norwegia czyli tam gdzie mieszkają Trolle i renifery. Część I
Jak zawsze nie typowo więc i tym razem celem naszych wakacji nie okazał hotel z gwiazdkami, basen z drinkami czy plaża z palmami, ale kapryśna w aurze i zniewalająco piękna Norwegia, kraina gdzie mieszkają Trolle i renifery. Nie żebym miała coś przeciw hotelom, ale tą rozrywkę jakoś nadal odkładamy w czasie. Już podczas ostatniego pobytu w Oslo, wraz ze swoją oszałamiającą naturą, fiordami, klifami i majestatyczną przyrodą rozbudziła nasz apetyt na więcej. Dzięki gościnności naszych znajomych tam zamieszkałych, mamy szansę na to, że po powrocie nie stanie u naszych drzwi, jak załoga Dżi komornik, aby zlicytować ostatnią ruchomość i pokryć koszty naszej fanaberii wyjazdowej. Zatem plan był taki, nasi dobrzy…
-
Norwegia czyli tam gdzie mieszkają Trolle i renifery. Część II
Drugi tydzień naszej podroży po krainie gdzie mieszkają Trolle i renifery postanowiliśmy rozpocząć na końcu świata. Nie ma w tym ani odrobiny przesady. Miejsce oddalone o 130 km od Oslo w kierunku południowym nosi nazwę Verdens Ende czyli właśnie „Koniec Świata”. Verdens Ende To archipelag wysepek, skał i kamiennych płaszczyzn rozsianych w morzu. Jest jednym z najpopularniejszych miejsc widokowych w pobliżu Oslo. Z góry roztacza się panoramiczny widok na port, łodzie i domki rybackie. Znajduje się na południowym krańcu miejscowości Tjøme, terenie Parku Narodowego Færder. Najbardziej charakterystyczna dla tego miejsca jest przechylona latarnia morska zbudowana z kamyków wydobytych z plaż Tjøme. Jest repliką poprzedniczki zbudowanej w 1932 roku. Obecnie wygląda…
-
Dzień 10, 11 i 12 Florencja i Toskania czyli podróżowanie we włoskim stylu oraz trefna piątka…
W czwartkowy ranek, rozpoczęliśmy podróż w prawie już włoskim stylu. Zatem powoli bez pośpiechu zebraliśmy się do dalszej drogi. Przede wszystkim mieliśmy na względzie, że to dzień tranzytowy wiec sporo do przejechania a podziwiać będziemy to co się trafi podczas jazdy. Jednym z miłych akcentów był fakt, że nieopodal wakacje spędzają nasi znajomi, trzeba było więc tylko odrobinę zboczyć z trasy, by po godzince siedzieć w miłym towarzystwie. Po dłuższej chwili i pysznej kawie ruszyliśmy na południe, mając w głowie jedną myśl – witaj Toskanio. Plan na najbliższe dni był mocno napięty. Cinque Terre i Pisa, i Florencja i Pistoia a na to wszystko ledwie dwa dni. Cinque Terre –…
-
Dzień 7, 8 i 9 czyli Przełęcz Stelvio, czy to na pewno Italia ?
Wcześnie rano, po sutym śniadaniu ruszyliśmy wprost w kierunku Passo dello Stelvio i pierwsze co nas zaskoczyło, wjeżdżając na słynną S38 to czy to na pewno dalej Italia? Droga wiodła przez malownicze wioski i miasteczka górnego Trydentu więc niespiesznie, podziwiając otoczenie zbliżaliśmy się do zaplanowanego celu. Debest Kierowca nawet za bardzo nie odkręcał manetki, płynnie pokonywał kolejne kilometry w całkiem czilałtowym nastroju. Właściwie to nawet wydać było jak wiaterek rozwiewa mu brak włosów pod kaskiem. Tak sobie płynęliśmy do chwili kiedy postanowiliśmy wstąpić do sklepu. Zresztą już od kilkunastu kilometrów mijaliśmy zabudowania w nieco odmiennym stylu. Wszystkie napisy na budynkach i tablicach były po niemiecku. Kiedy weszłam do marketu od…
-
Dzień 4, 5 i 6 – czyli Sella Pass, jezioro Garda oraz kolejny Michał, który jest aniołem…
Po nieplanowanym acz przyjemnym pobycie w Znojmo z lekką nerwowością kładliśmy się spać pełni obaw co przyniesie poranek? Czy uda nam się dzisiaj powitać Sella Pass i Jezioro Garda? Jednak czasami zdarza się, że założenia realizują się niemal co do godziny. Szczęście i ukojenie ogarnęło nas kiedy Debest Kierowca o 9.00 rano w piątek odebrał telefon. Nasza maszyna była gotowa do jazdy. A co nam się przydarzyło możecie przeczytać w poprzednim wpisie TUTAJ Szybciutko, w okolicznym parku przy 28 stopniach ubraliśmy wszystko co potrzebne do jazdy. O 10.00 ruszyliśmy w dalszą drogę żeby ciągu jednego dnia pokonać to co zaplanowaliśmy na dwa. Zanim się oglądnęliśmy, Austria przywitała nas całym swoim…
-
Dzień 1, 2 i 3 czyli pierwsza relacja z tego wyjazdu i chichot losu.
Zdecydowanie nie tak miała wyglądać pierwsza relacja z naszego tegorocznego wyjazdu. Jak zwykle z uwagą i pietyzmem zaplanowaliśmy każdy etap oraz każdy dzień. Wszystko ułożone, zarezerwowane, opracowane w każdym detalu. Tym czasem bywa tak, że los zagra na nosie i wywraca wszystko do góry nogami. Pozostało mi więc zacząć od opisu naszego (fal)startu wakacyjnego… Ale po kolei. Wszystko, jak co roku, zaczęło się zgodnie z harmonogramem i o dziwo w tym razem bez karczemnej awantury przed wjazdowej… Cudnie, w pełnym słońcu, tylko z półtora godzinnym opóźnieniem wsiedliśmy na motorek i ruszyliśmy w głąb czeskiej krainy by wieczorem położyć się spać tuż przed austriacką granicą – w Znojmo. Zadowoleni, uśmiechnięci mknęliśmy…