Lwów -kilka wolnych dni w listopadzie
Planując spędzenie kilku wolnych dni w listopadzie tym razem wybór padł na Lwów. Podobnie jak wiosną i tym razem w składzie powiększonym o ulubionych kompanów do podróżowania – Anię i Mariusza. Zdecydowaliśmy, że wyruszymy środowym popołudniem by mieć pełne cztery dni na chłonięcie tego miasta i chociaż w namiastce poczucie jego klimatu.
Zgodnie z planem, popołudniu w środę wpakowaliśmy się do samochodu mając w głowie zabytkowo-rozrywkowy charakter wizyty, a co nam się udało zrealizować przeczytacie poniżej.
Najpierw jednak kilka słów o samym Lwowie i jego metryce
Siódme co do wielkości miasto Ukrainy, największe w jej zachodniej części leżące nad rzeką Pełtwią. Położone na pograniczu wschodniego Roztocza i Wyżyny Podolskiej, dawniej nazywane Florencją Północy, po dzień dzisiejszy zachowało swój urok i czar.
Unikalną lokalizację pośród kotliny otoczonej siedmioma pagórkami ( całkiem podobnie jak Rzym ) Lwów zawdzięcza księciu halickiemu ( z Halicza ) Danyłowi, który na początku XIII wieku właśnie tutaj postanowił założyć swoją nową książęcą stolicę. Gnębiony dotychczas nieustannymi napaściami Tatarów chciał schronić się w miejsce bardziej niedostępne dla jeźdźców tatarskich, górzyste, z możliwością zbudowania olbrzymiej twierdzy obronnej. Nazwał ją, od imienia swojego syna Lwa I – Lwów zwany też Leopolis czy Lemberg.
To wyjątkowe położenie sprawia, że miasto jest jak mityczny kolos stojący w rozkroku przynależący zarówno do wschodu jak i zachodu. Świadczy o tym jego klimat, fauna i flora oraz okolica, która jest mieszaniną wschodnich stepów i karpackich gór a obok siebie rosną stepowe jaskry czy zawilce i soczyste ciemne czereśnie.
05.12 1998 r. podczas sesji Komitetu Światowego Dziedzictwa w Kioto, Lwów został wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO i to w dwóch kryteriach. Po pierwsze ze względu na to, że jest wybitnym przykładem połączenia tradycji architektonicznych i artystycznych Europy Wschodniej z tradycjami Włoch i Niemiec. Z drugiej strony polityczna i handlowa rola tego miasta przyciągnęła szereg grup etnicznych, kulturowych i wyznaniowych, które utworzyły odrębne, aczkolwiek współistniejące społeczności.
Sprawa Polska
Lwów przez kilka stuleci należał do Polski. Miasto stanowiło ważny ośrodek nauki i kultury – obok Krakowa i Warszawy trzeci najważniejszy. Był polskim miastem na Galicji, centrum politycznej i kulturowej tolerancji oraz skupiskiem polskich instytucji. Tu wychodziła słynna „Gazeta Lwowska”, J.Ossoliński właśnie tutaj z Wiednia przeniósł Zakład Narodowy Ossolińskich, działało Towarzystwo Literackie im. A. Mickiewicza. A dzięki licznym uczelniom i galeriom miasto gromadziło wielu przedstawicieli młodopolskiej literatury i sztuki jak chociażby Jan Kasprowicz, Leopold Staff, Julian Fałat, Adam Asnyk czy pisarka pozytywizmu – Maria Konopnicka. To również rodzinne miasto Wojciecha Kilara, Adama Hanuszkiewicza, Wojciecha Pszoniaka czy Haliny Kunickiej
Po zbudowaniu połączenia kolejowego z Krakowem w 1861 roku nastąpił boom inwestycyjno-gospodarczy. Na ulice miasta wyjechały tramwaje, wybudowano sieć wodociągów, miasto zostało zelektryfikowane i wyposażone w rozwiniętą sieć telefoniczną. W tym czasie uznawane było za nowocześniejsze nawet od Moskwy czy Warszawy. Przed wybuchem II wojny światowej ponad 50% mieszkańców stanowili Polacy, potem 30% Żydzi i 15% Ukraińcy oraz inne narodowości.
Po 1944 roku siłą usunięto osiemdziesiąt procent jego przedwojennych mieszkańców. Część wymordowano, większość zesłano w głąb ZSRR a nielicznych „szczęśliwców” wagonami bydlęcymi przesiedlono na Ziemie Odzyskane. Do tego stopnia dbano o zatarcie polskości miasta, że przesadzano nawet pomniki. Po dziś dzień we Wrocławiu stoi lwowski pomnik A. Fredry, w Gdańsku postawiony w hołdzie królowi J. III Sobieskiemu a postument Kornela Ujejskiego wylądował w Szczecinie.
Nic więc dziwnego, że dla wielu Polaków podróż do Lwowa to podróż sentymentalna…również i dla mnie. W moim rodzinnym albumie, na starych fotografiach widać pomniki i ulice przedwojennego miasta. Z kolei, kiedy byłam dzieckiem dowodem osobistym wtedy była zielona książeczka. Pamiętam, jak moja mama w rubryce miejsce urodzenia miała wpisane: Stryj ( obecnie ZSRR ) a babcia Daszawa i podobny wpis w nawiasie (obecnie ZSRR ). Obydwie miejscowości znajdują się jakieś 70 km od Lwowa, a większość rodziny była z nim związana ucząc się tam, studiując czy pracując. Z opowieści babci wiem, że część, która przeżyła trafiła do grona wyżej wspomnianych „szczęśliwców”. Dokładnie tak jak w opisie, z jedną walizką najpotrzebniejszych rzeczy, w wagonach towarowych została przewieziona na teren Dolnego Śląska. Babcia po kilku tygodniach podróży dostała kwaterunek w Ząbkowicach Śląskich. Zatem dla mnie osobiście to była podróż do miejsca pochodzenia moich przodków.
Naszą lwowską wizytę postanowiłam podzielić na dwa artykuły, żeby nie dobić czytelników długością wpisu. Zarówno obiekty zabytkowe, a dokładnie niewielka ich część jaką udało nam się zobaczyć i jakość rozrywki gastronomicznej zasługują na to by poświęcić im trochę więcej uwagi. Zatem tutaj przeczytacie o miejscach, które zdążyliśmy zwiedzić czy chociażby odwiedzić, a we wpisie „Kto zna miasto bardziej rozrywkowe niż Lwów?” opowiem o tym jak bawi, śmieszy, karmi i czaruje to miasto o każdej porze, od śniadania do późnej kolacji.
Rynek Lwowski i jego kamienice
Centralny plac Lwowa znajduje się w sercu zabytkowego miasta, ma kształt prostokątny i wymiary 142 x 129 m. Powstał w 1356 roku po lokacji miasta przez Kazimierza Wielkiego. Z każdego narożnika Rynku wychodzą po dwie ulice a dookoła wznoszą się 44 kamienice prezentujące wszystkie style od renesansu po modernizm. Tu bije puls miasta, a urok zabytkowych kamienic posadowionych na gotyckich fundamentach, dyskretnie przypomina, że:
„Bo gdzie jeszcze ludziom
Tak dobrze jak tu
Tylko we Lwowie”…
Ozdobą placu są stojące w czterech narożnikach studnie-fontanny z początku XIX wieku, ich twórcą był Hartman Witwer. Przedstawiają postacie mitologiczne: Neptuna, Dianę, Amfitrytę i Adonisa. Neptun – wiadomo władca mórz powinien dzierżyć w ręce trójząb, tym czasem to co miał przez pewien okres przypominało bardziej widły. Otóż pierwotnie posiadał odpowiedni atrybut, ale władzom radzieckim zęby zbyt mocno kojarzyły się z godłem wolnej Ukrainy zostały więc odcięte. Z czasem włodarze poszli po rozum do głowy i zwrócili mu co należne.
W 1998 roku Rynek wraz z całą starówką został wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO.
Na środku placu znajduje się Ratusz z 65 metrową wieżą zegarową udostępnioną do zwiedzania. Główna sala posiedzeń jest w stylu art deco, poza nią znajduje się tam 156 pokoi i dziewięć sal konferencyjnych. Wejście do gmachu zdobią kamienne lwy z lwowskimi herbami, a na frontonie wisi olbrzymi herb miasta. Budynek nadal pełni swoje funkcje, urzęduje w nim Rada Miasta.
Grunty budowlane w tej części miasta od zarania były bardzo kosztowne i nawet najbogatsi mieszczanie nie zawsze mogli sobie pozwolić na zakup odpowiednio dużej działki. Zatem, żeby w ogóle móc wygodnie mieszkać w samym sercu Lwowa i nie popaść w ruinę kupowali wąskie ale długie parcele i budowali wzwyż. Dlatego fasady otaczające lwowski Rynek są z reguły nie więcej niż trójokienne.
Niemal każda z kamienic ma swoją architekturę i historię, tam zamieszkiwali królowie, najwyżsi dostojnicy kościelni i hrabiowie. Podpisywano traktaty i rozejmy a na niższych kondygnacjach działały najlepsze sklepy i kawiarnie. Nie sposób opisać każdej, więc zajmę się tymi najbardziej charakterystycznymi.
Kamienica Bandelinich – pod nr 2,renesansowa, zbudowana w 1593 była własnością Roberta Bandinelliego, który za pozwoleniem króla założył pierwszy polski urząd pocztowy we Lwowie. Fasada utrzymana jest we włoskim stylu, zdobiona aniołami i delfinami. Jednym z jej mieszkańców w późniejszym czasie był Kornel Ujejski.
Czarna Kamienica – nazywana też Lorencowiczowską lub Anczowską od nazwisk pierwszych właścicieli pod nr 4. Również renesansowa, wzniesiona w latach 1588–1589 według projektu Piotra Barbona –jest jednym z najcenniejszych zabytków polskiej architektury XVI w. Uważana, za jedną z najciekawszych i najpiękniejszych. Została zbudowana dla poborcy ceł, Włocha Tomasza Albertiego. Fasadę pokrywa diamentowa rustyka z piaskowca, który poczerniała ze starości lub – według innych źródeł – została pomalowana na czarno; stąd pochodzi jej nazwa. Jest bogato zdobiona rzeźbami oraz kamiennym, misternie wykutym w kamieniu ażurem zamykającym ostatnie piętro. Na niższych kondygnacjach dostrzec można nad drzwiami rzeźbę Matki Boskiej z dzieciątkiem na ręce. Z kolei powyżej okien widać figury św. Stanisława Kostki oraz św. Marcina rozcinającego mieczem swój płaszcz by dać okrycie klęczącemu biedakowi. W 1926 roku miasto odkupiło kamienicę i trzy lata później otworzyło Lwowskie Muzeum Historyczne.
Kamienica Królewska − wybudowana w 1850 w stylu renesansowym pod nr 6, dla greckiego kupca Konstantego Korniakta. Dziedziniec z kolei bywa nazywany ‘Mały Wawel’ ze względu na układ podwórka. Kiedy przeszła na własność króla Jana III Sobieskiego, przebudował ją na pałacową rezydencję z okazałymi komnatami i salą audiencjonalną.
6 sierpnia 1908 roku została podjęta decyzja o utworzeniu Muzeum Narodowego im. króla Jana III i przeprowadzona została gruntowna renowacja budynku. Zebrano 243 portrety i pamiątki po królu, zarówno od osób prywatnych jak i kościołów. 12 września 1908 roku Muzeum Narodowe zostało oficjalnie otwarte a w 1940 roku zbiory poświęconemu jednemu z najwybitniejszych polskich władców zostały zajęte przez ukraińskie Muzeum Historyczne.
W dzisiejszym czasie unika się nazw ‘Kamienica Królewska’ i ‘Mały Wawel’. Budynek funkcjonuje pod nazwą Kamienica Korniakta, a dziedziniec teraz nazywany jest “włoskim podwórkiem”.
Dawny Pałac Arcybiskupi – pod numerem 9 to jeden z najbardziej okazałych budynków przy Rynku. Od XIV wieku była to posiadłość rzymskokatolickich arcybiskupów a wizytowali ją m.in. Władysław Jagiełło i Jadwiga, Jan Kazimierz, Władysław IV oraz inni polscy królowie przyjeżdżający do Lwowa. 10 listopada 1673 roku zmarł tutaj polski król Michał Korybut Wiśniowiecki. Dawniej pałac posiadał 65 pokoi i dwie sale balowe. Miejscem rezydencji arcybiskupów był do połowy XIX w. potem kamienicę zamieniono na seminarium duchowne. Trzy lata później dobudowane zostało III piętro i cały gmach przemianowano na kamienicę czynszową.
Pałac Lubomirskich – to z kolei pod numerem 10 barokowy pałac z 1763 wybudowany dla Stanisława Lubomirskiego według projektu Jana de Witte. Powstał z dwóch wcześniejszych kamienic przyrynkowych i kilku innych budynków . Rezydencja jest bogato zdobiona postaciami podczas bitwy, które nawiązują do waleczności rodu. Od 1975 mieści Muzeum Etnografii i Przemysłu Artystycznego. Na pierwszej kondygnacji obecnie ma swoje miejsce słynna Manufaktura i Kopalnia Kawy.
Kamienica Gieblowskich – pod numerem 24 również w stylu renesansowym. W 1707 r przez trzy miesiące mieszkał tam car Piotr Wielki kiedy negocjował z Polakami wojnę przeciwko Szwecji.
To zaledwie kilka z owych 44, gdzie każda ma swoją historię, gościła lub zamieszkiwały tam historyczne postacie. Mury z pewnością mogły by niejedno opowiedzieć i były świadkiem wielu wydarzeń mniej lub bardziej istotnych dla biegu historii.
Jak na każdym rynku tak i na lwowskim stały handlarki, które jak wiadomo mają lepsze wiadomości niż CIA, Mosad i Stasi razem wzięte. Najbardziej oczywiście interesowały je informacje obyczajowo uczuciowe okolicznych mieszkańców. Wszystkie były potem szeroko komentowane i przekazywane znajomym, nieznajomym oraz każdemu kto chciał słuchać.
Jednym ze skandali, który miał miejsce była historia miłosna i mariaż Anny Woilczkówny…
Ale po kolei. W XVI w Kamienicę pod nr 22 w zamieszkiwał Paweł Jelonek i był jednym z wielu, którzy starali się o rękę wyżej wspomnianej Anny. Drugim, branym pod uwagę, był żonaty Włoch z dwójką dzieci – Baldini. Pewnego wieczoru cała trójka spotkała się podczas uroczystego balu. Obydwaj panowie rzucili się by rezerwować tańce z rozchwytywaną panienką. A ta spośród adoratorów na resztę wieczoru wybrała Włocha. Obrażony Jelonek publicznie spoliczkował Baldiniego a ten upokorzony w odwecie zadał cios sztyletem. Groziła mu za to kara śmierci, ale do wyroku nie doszło. To za wielkim wstawiennictwem kobiet urzeczonych południową urodą krewkiego sprawcy. Niestety mimo, że uniknął stryczka, sprawa stała się publiczna, mocno ucierpiała jego reputacja i więzy małżeńskie.
Kamienice, które zachowały pamięć o dawnych czasach i epokach, przytulne kafejki, wyszukane restauracje, stragany z lokalnymi specjałami, uliczni grajkowie, performerzy i malarze tworzą niezapomniany klimat Rynku Lwowa.
Opera Lwowska
Po kilkugodzinnej przebieżce po samym sercu miasta i przystankach na kawę czy wiśnię ( zarówno o kawie jak i wiśni przeczytacie w artykule o naszych rozrywkowo-gastronomicznych doświadczeniach ) postanowiliśmy wyjść poza obręb Rynku i udaliśmy w kierunku Opery Lwowskiej, oraz innych równie fascynujących obiektów.
Gmach teatru, usytuowany w centrum Lwowa, zaprojektowany został przez Zygmunta Gogolewskiego i kosztował miasto 2,6 mln koron co można aktualnie porównać do pół miliona dolarów.
Ma kształt wydłużonego prostopadłościanu o wymiarach 45 na 95 m. Projektant sięgnął po cały arsenał form, zdobień i detali co czyni budynek nieziemsko pięknym, eklektycznym i bardzo wytwornym. Na elewacjach można znaleźć prawie wszystkie dostępne w architekturze dekoracje – portale, kolumny, attyki, pilastry, gzymsy, balustrady, arkady i herby. Po obydwu stronach w otoczeniu kolumn umieszczone są posągi siedzących kobiet, gdzie ta po lewej jest alegorią komedii a prawa symbolizuje tragedię. Fasadę zdobią rzeźby mim. Antoniego Popiela, tego samego, który zaprojektował pomnik A. Mickiewicza na placu Mariackim. Są to trzymetrowe posągi czterech muz mitologicznych w otoczeniu sześciu mniejszych figur geniuszy na cokołach. Trójkątny fronton wieńczą wielkie skrzydlate postacie z kutej blachy. Z lewej jest to symbol Geniuszu tragedii, środkowa rzeźba to Sława a po prawej z lirą przedstawiony jest Geniusz muzyki.
A to dopiero wstęp do tego co ukazuje nam wnętrze gmachu. Jest olśniewające, błyszczy złotem, mieni się pastelowymi barwami a światło opierając się o zdobienia dostarcza osobnego spektaklu, poza tym na scenie. Można je porównać do jubilerskiego puzderka, albo wytwornej bombonierki.
W foyer na piętrze znajdują się pięknie odnowione freski przedstawiające sceny z polskich dramatów. Można śmiało odgadnąć „Balladynę”, „Krakowiaków i Górali”, sceny z „Halki”, „Zemsty” czy „Fircyka w zalotach”. Równie fascynująca jest sama kurtyna, która poza swoją funkcją jest dziełem samym w sobie. To arcyobraz przedstawiający wróżkę Pytię siedzącą w otoczeniu muz i nimf przygrywających na harfie i flecie. A dwa nagusieńkie amorki niosą wieniec upleciony z laurowych liści. Kurtyna opuszczana bywa tylko w dniach premierowych.
Na deskach teatru grywali min. Ludwik Solski, Helena Modrzejewska czy Gabriela Zapolska, znana głównie jaki dramatopisarka, ale tak naprawdę jej prawdziwym światem i wielką namiętnością była scena.
Ale nie tylko literackie dramaty się tu rozgrywały. W dniach 26-28.10.1939 roku Zgromadzenie Narodowe Zachodniej Ukrainy uchwaliło przyłączenie Ukrainy Zachodniej do Związku Radzieckiego a siedzący w loży Nikita Chruszczow przyrzekł, że o zgodę na ten akt poprosi samego towarzysza Stalina.
Opera jest udostępniona dla zwiedzających, a koszt wizyty we wnętrzach gmachu to 100 UAH
Teatr Skarbkowski
Lwowski teatr hrabiego Stanisława Skarbka był trzecią sceną w XIX-wiecznej Europie po mediolańskiej La Scali oraz teatrze w Dreźnie. Obecnie od 1944 r jest to Narodowy Akademicki Teatr Dramatyczny imienia Marii Zańkowieckiej.
Powstał w 1842 roku z prywatnych środków hrabiego Skarbka, szczodrze przekazanych na budowę. Budynek oparty został na projektach wiedeńskiego architekta Ludwiga Pichla. Ze względu na sąsiedztwo rzeki i podmokły teren dla wzmocnienia konstrukcji użyto 16 tysięcy dębowych pali. Drewno pozyskano z wieloletnich dębów rosnących w majątkach hrabiego. Gmach jak na owe czasy był niezwykły i okazały. Ogromna widownia liczyła 1465 miejsc a poza nią znajdowały się tam sale konferencyjne, redutowe a nawet mieszkania np. Artura Grtottgera czy Juliusza Kossaka.
Pierwszą sztuką wystawioną na deskach były „Śluby Panieńskie” A. Fredry a potem teatr słynął z wielu premier wielkich dramatów i komedii polskich pisarzy.
Pod koniec XIX w. była to również scena operetki i opery. Ze swoimi koncertami wystąpili tutaj F. List czy N. Paganini. Z czasem teatr przebudowano i stał się salą koncertową Lwowskiej Filharmonii a potem było tu nawet kino.
W foye teatru, na początku znajdował się posąg założyciela, hrabiego Skarbka. Po wojnie zaginął i do dzisiaj jego los jest nieznany. Natomiast, żeby upamiętnić donatora umieszczono współczesny medalion z jego podobizną.
Obecnie grane są tam przede wszystkim sztuki twórców ukraińskich. W ostatnich latach na deskach występują wybitni aktorzy zarówno ukraińscy jak i polscy oraz lwowscy Polacy z Teatru Ludowego.
Adres: ul. Lesi Ukrainky 1
Kasyno Szlacheckie
Zwane też Końskim, dzisiaj jest Domem Naukowców. Budowlę zaprojektowali wiedeńscy architekci Reinold Welkl i Herman Helmer pod koniec XIX w. Prace budowlane ukończono bardzo szybko – w ciągu roku. Miejsce powstało na zamówienie Galicyjskiego Towarzystwa Jeździeckiego, do którego należeli hrabiowie, między innymi Aleksander Fredro, czy Stanisław Skarbek. Lokal powstał nie tyle z zamiłowania do hazardu, ale jako miejsce spotkań i od razu stał się bardzo modny w ówczesnym Lwowie. Tam oprócz zgromadzeń towarzyskich dobijano targu, zawierano handlowe transakcje i umowy. Zewsząd przyjeżdżali tam arystokracja, możni ziemianie, kupcy, hodowcy koni i bogaci mieszkańcy miasta.
Zdobienie fasady, które od razu przykuwa wzrok to dwaj wielcy Atlanci ( Atlant to mitologiczny gigant-muskularny mężczyzna, który głową lub barkami podtrzymuje element architektury ), którzy podtrzymują balkony nad dwiema bramami – wjazdową i wyjazdową. Taka konstrukcja pozwalała na swobodny ruch powozów podczas wizyt.
Od wejścia wita i zaprasza kręta dębowa klatka schodowa, która mimo swojej monumentalności sprawie wrażenie filigranowej, lekkiej konstrukcji. Wraz ze schodami na piętro prowadzi nas misternie rzeźbiona, również dębowa balustrada. Z drewnianego sklepienia zwisają olbrzymie żyrandole, ale najpiękniejsze światło w słoneczny dzień daje szklana kopuła osadzona w dachu. Całość sprawia ciepłe, bardzo przytulne wrażenie a łagodny zapach drewna dodatkowo je potęguje.
W połowie schodów można przeglądnąć się w autentycznym, oryginalnie zachowanym lustrze weneckim. Podczas jednego z remontów za lustrem znaleziono schowek a w nim butelkę belgijskiego szampana z 1867 roku. Do trunku dołączona była karteczka – „Możesz napić się szampana pod warunkiem, że postawisz następną butelkę”…
W jednej z licznych sal – balowej odbywały się huczne rauty i przyjęcia a w okresie letnim orkiestra przygrywała na balkonie. Niestety nie zachowały się pierwotne jedwabne tapety i meble, ale nadal wnętrze robi oszałamiające wrażenie. Zamykając oczy można niemal usłyszeć lekką, taneczną muzykę, szelest sukien i toalet oraz brzęk kryształowego szkła podczas toastu. Leciutki powiew powietrza wyczuwalny na twarzy to z pewnością trzepot wachlarzy podczas ciepłego letniego wieczoru, aby nieco studzić temperaturę oraz zapędy młodych kawalerów. W powietrzu unosi się słodki zapach perfum i lip kwitnących w parku nieopodal… Dzisiaj te zachwycające wnętrza często bywają tłem sesji ślubnych.
Sala wypoczynkowa jest zdobiona alabastrowymi pomnikami i kryształowymi lustrami a obok znajduje się miejsce gdzie świętowano złote interesy i wielkie transakcje. Toast zawsze wznoszono szampanem. Na tę potrzebę została wykonana fontanna z różowego marmuru, z której nalewany był ów szlachetny trunek.
Podczas budowy kasyna zastosowano sporo innowacji i nietypowych rozwiązań. Jednym z nich jest fakt, że w kasynie można było przestawiać ścianki, co za tym idzie na życzenie wymagających klientów tworzyć ukryte pokoje. Dzięki temu te bardziej nieformalne interesy mogły być prowadzone w odosobnieniu i pełnej dyskrecji. Wszak wielki pieniądz nie lubi rozgłosu i dużej publiczności…
Oprócz sal przeznaczonych do zabawy i wypoczynku w budynku znajdowała się biblioteka i mała sala teatralna.
W 2008 roku, wtedy już Dom Naukowców został wpisany na listę budynków dziedzictwa kulturowego, które nie podlegają prywatyzacji. Dzięki temu żaden z możnych tego świata nie może kupić go na własność i zamknąć dla użytku prywatnego. Do póki trwa ten stan, budynek jest udostępniony zwiedzającym.
Adres: ul. Lystopadovoho Chynu St, 6 ( Czynu Listopadowego 6 ), wstęp: 30 UAH.
Ulica Wirmeńska ( Ormiańska )
Jest jedną z bardziej malowniczych i urokliwych uliczek w mieście, jej ciekawa architektura nawiązuje do świata wschodu. Kiedyś stanowiła centralną ulicę dzielnicy ormiańskiej. Dobrze jest zarezerwować dłuższą chwilę na spacer Ormiańską i jej zaułkami , obejrzeć kilka kamienic. Interesująca jest ta pod nr 23 niedawno odnowiona, a jej elewacja nawiązuje do czterech pór roku. Będąc tam trzeba też wypić znakomitą, prawdziwą ormiańską kawę parzoną na wschodni sposób w jednej z tradycyjnych kawiarni.
Z kolei na Ormiańskiej 20, znajduje się nietypowy, dwuczęściowy pomnik. Z okna wystaje Łukasiewicz i macha do swojego wspólnika Jana Zeha, siedzącego przy stoliku.
Idąc dalej można dojść do przejścia pomiędzy ulicami Łesi Ukrainki a Ormiańską dotrzeć do tzw. Zaułka Ormiańskiego, jednego z wielu magicznych fragmentów Starego Miasta. Wciśnięta pomiędzy zwykłą zabudowę z jednej strony i katedrę z drugiej, ograniczona od ulicy wielką dzwonnicą, przecznica wielokrotnie bywa uwieczniana w obrazach i grafikach. Często też stanowi scenerię dla sesji fotograficznych.
Warto również odwiedzić znajdującą się tam Katedrę Ormiańską – inaczej Najświętszej Marii Panny. Jest jedną z najstarszych i najwspanialszych świątyń lwowskich. To miasto przez wieki było jedynym na świecie, w którym działały trzy arcybiskupstwa: łacińskie, grekokatolickie i ormiańskie, w pełnej zgodzie i tolerancji.
Sama katedra nie jest jednolita stylowo ze względu na to, że pochodzi z różnych okresów. Do świątyni wchodzi się od ulicy Krakowskiej. Wnętrze skłania do tego, by zatrzymać się kilka chwil w tym niezwykłym miejscu, kupić świeczkę w swojej intencji lub za duszę zmarłych. Zaraz po wejściu zwracają uwagę freski pokrywające świątynię niezwykle sugestywnymi przedstawieniami. Część z nich zachowała się w całości a część czeka na renowację. Te najbardziej przejmujące to scena pogrzebu widoczna na lewej ścianie, czy też duchy niosące realne gromnice. Warto wyjść bocznymi drzwiami po prawej stronie na dziedziniec katedralny, aby móc oglądnąć wspaniałe płyty nagrobne lwowskich Ormian, którymi wybrukowane są krużganki katedralne. Całości wystroju dziedzińca dopełnia figura Matki Boskiej z Dzieciątkiem stojącą na lwie oraz sporych rozmiarów figura św. Krzysztofa.
Adres: Wirmeńska 7 ( wejście od. Ul. Krakowskiej )
Cerkiew Przemienienia Pańskiego
Wychodząc z dzielnicy ormiańskiej, tuż obok wejścia do Katedry przy ul Krakowskiej 21 znajduje się nakryta charakterystycznymi zielonymi dachami. Cerkiew Przemienienia Pańskiego (Preobrażeńska). Przykrta monumentalną kopułą nie ma zbyt wyszukanej dekoratorsko elewacji zewnętrznej. Natomiast wnętrze posiada swój, charakterystyczny dla wschodnich świątyń, urok i egzotykę. Doświetlona jest głównie przez okienka przebite w podstawie kopuły. Dlatego warto przyjść tu w słoneczny dzień kiedy nie jest włączone oświetlenie elektryczne. Wtedy ukazuje się przebogate wyposażenie świątyni, światło słoneczne wydobywa blask złoceń, wzmacnia kolory , potęguje duchowość i metafizykę świątyni.
Adres: Krakowska 21
Muzeum Apteka
Zlokalizowane jest w jednej z narożnych kamienic na Rynku i nadal pełni również funkcję apteki miejskiej. Patrząc na budynek od razu rzucają się w oczy płaskorzeźbione portrety mitologicznych postaci – boga uzdrawiającego Asklepiosa (Eskulapa) i jego córki, bogini zdrowia Higiei. Obok wisi kuty znak z godłem medycyny (wąż owijający się wokół misy) i datą 1735, pod którą wisi na łańcuchach napis „ Apteka-Muzeum ”. Znana wcześniej pod nazwą – „ Pod Czarnym Orłem ”jest jedną z najstarszych aptek we Lwowie. Otwarta została przez aptekarza wojskowego Natorpa.
Zaraz po wejściu na uwagę zasługuje dawny styl i freski na suficie, zachowane fotografie z ówczesnego czasu, słoje z medykamentami i przyrządy do mieszania mikstur wszelakich. Obrazują historię farmacji i aptekarstwa po czasy współczesne. Wzdłuż ścian ustawione są wysokie dębowe szafy ozdobione ornamentami. W dolnej części znajdują się szuflady z nazwami dawnych leków a w górnej przeszklone szafki, w których ułożone są naczynia apteczne, moździerze różnych wielkości i kształtów, sprzęt laboratoryjny oraz utensylia apteczne.
Idąc dalej w kolejnych pomieszczeniach można znaleźć fiolki z łacińskimi napisami. Zawierały dość specyficzne mikstury jak „ woda życia ”, „ nalewka na długowieczność ” czy „ balsam na ozdrowienie ” oraz szereg innych, „cudownych” eliksirów. W XIX w. takie medykamenty cieszyły się dużym powodzeniem, ponieważ wierzono w ich uzdrawiającą moc. Często właśnie ta pewność była prawdziwym panaceum w walce z chorobami…Myślę, że aktualnie niewiele się zmieniło, tyle, że teraz nazywa się to suplement diety i nosi bardziej „naukową” nazwę.
Wchodząc do apteki oczyma wyobraźni można dostrzec przy okienku służąca hrabiny Czyńskiej – Wisię. Pani przysłała ja z prośbą o specyfik na bóle głowy i zioła na wzmocnienie bo słaba jakaś ostatnio. A i jeszcze pomadę dla hrabiego bo dłonie na rzemieniu końskim ostatnio obtarł…
Wszędzie poukładane są dawne aptekarskie prasy, kapsuły do robienia pigułek, krajalnice do rozdrabniania ziół itd. Spośród dużych szklanych słojów czasem wyróżniają się te w kolorze jasnej czerwieni. Są wykonane z rubinowego szkła , tworzonego w wyniku mieszania soli i złota. W takich naczyniach przechowywano preparaty światłoczułe. W kolejnej sali znajdziemy min. dawne zielniki, urzędowe lekospisy, inne druki oraz archiwalia związane z historią aptekarstwa. Stała ekspozycja jest rozmieszczona w trzech salach, kuchni aptecznej i piwnicach.
Adres: ul. Drukarskaja, 2, wstęp 30 UAH
Lwowskie Parki
To nie tylko plantacje drzew i roślin, ale wyjątkowe miejsca z bogatą historią i ukrytymi tajemnicami. Mimo, że nierzadko to są rozległe areały to dają wrażenie przytulności, prywatności i atmosferę komfortu. Robią wrażenie nawet na najbardziej wymagających gościach i turystach. Każdy spełnia inną funkcję: rozrywkową – Park Kultury i Wypoczynku, towarzysko-romantyczną – Park Stryjski, duchową – Gaj Szewczenkowski a także sportową. Oprócz tradycyjnych drzewostanów parkowych można w nich trafić na potężne czerwone dęby, niesamowite drzewa tulipanów, magnolie, japońskie lilie i raczej rzadkie miłorzęby.
Cmentarz Łyczakowski
To najstarsza nekropolia miasta i jeden z najstarszych istniejących cmentarzy na terenie dawnej Rzeczypospolitej. Oficjalnie jako cmentarz miejski otwarty w 1786 roku, jest starszy od Powązek czy Rakowickiego w Krakowie. Jest niezwykle ważny dla narodu polskiego, jego częścią jest bowiem Cmentarz Orląt Lwowskich a z kolei w innej części znajdują się wydzielone kwatery powstańców listopadowych.
Pierwsze groby wykopano w XVI w. kiedy miasto sponiewierała epidemia dżumy i trzeba było gdzieś pochować ofiary. Ale tak, by nie narażać się na rozprzestrzenianie choroby. Wtedy wybór padł na niezagospodarowane wzgórza opodal miasta, które zapewniały bezpieczną odległość od miejsc zamieszkałych.
Obecnie rozciąga się na 40 hektarach malowniczych pagórków, porośniętych starymi drzewami. Szereg znajdujących się tam nagrobków i kaplic to wybitne dzieła sztuki XIX i XX w. Tym samym stanowi on jeden z najcenniejszych zespołów zabytkowych Lwowa. Groby cmentarza odzwierciedlają historię Galicji, którą tworzyli przedstawiciele narodowości ukraińskiej, polskiej, austriackiej, ormiańskiej i innych. Od pierwszych lat istnienia cmentarza chowano tu najbogatszych i najsłynniejszych ludzi – postacie kultury, sztuki, nauki i polityki. Spoczywają tutaj m.in. Julian Konstanty Ordon, Karol Szajnocha, Artur Grottger, Maria Konopnicka, Gabriela Zapolska czy Władysław Bełza, autor wierszyka dla dzieci „Kto ty jesteś? Polak mały”…
Adres: Miecznikowa 33, wstęp: bezpłatny
Ślady zbrodniczej historii widoczne do dziś
Podczas naszej wizyty przydarzyła się nam bardzo osobliwa historia. Zaczęliśmy zwiedzanie cmentarza zupełnie od tyłu, od ulicy Czeremszyny, trafiając na początku na jego najbardziej zapomnianą i zaniedbaną część. Zatem krok za krokiem odkrywaliśmy jego urok i piękno nagrobków. Niektóre są niemal arcydziełami sztuki rzeźbiarskiej. Inne z kolei skromniejsze w zdobieniu posiadają piękne epitafia, bardzo osobiste a czasem pisane wierszem.
Każde z nas poddało się klimatowi miejsca i osobno spacerowało między grobami łowiąc na fotografiach jak najwięcej z nich. Po wyjściu, siedząc przy kawie wzajemnie wymienialiśmy się zdjęciami i refleksjami. Okazało się, że Ania trafiła na mogiłę Lusi Zarembianki, która zginęła tragicznie jako ofiara morderstwa w wieku 17 lat. Była córką znanego lwowskiego architekta – Henryka Zaremby… Pierwsza myśl i skojarzenie jakie przyszło mi do głowy to słynna przed wojną sprawa Gorgonowej.
Tu kilka słów wprowadzenia. 30 grudnia 1931 roku w willi inż. Henryka Zaremby w Brzuchowicach zamordowana została jego siedemnastoletnia córka. O zbrodnię oskarżono Ritę Gorgonową, gospodynię, kochankę i opiekunkę dzieci Zaremby. Zabójstwo, a następnie proces poszlakowy były szeroko komentowane i uznane za „najgłośniejszy proces sądowy II Rzeczypospolitej”. Opinia publiczna była tak wrogo nastawiona do oskarżonej, że gdy była konwojowana do sądu, o mało nie doszło do linczu. Oskarżona nigdy nie przyznała się do winy i nie odnaleziono też jednoznacznych dowodów wskazujących na jej sprawstwo . Nie mniej jednak dziewczynka tej nocy nie żyła.
Po dwóch procesach Rita została skazana na karę śmierci, której w rezultacie nie wykonano ze względu na wybuch wojny. Do dzisiejszego dnia trwają dyskusje, czy w tym postepowaniu zapadł sprawiedliwy wyrok, czy rzeczywiście przedstawiony przez prokuraturę łańcuch poszlak był nierozerwalny. Sprawie tej poświęcony został wyprodukowany w 1977 r. film w reżyserii Janusza Majewskiego pt. „Sprawa Gorgonowej” z genialnymi kreacjami E. Dałkowskiej, A. Bardiniego, R. Wilhelmiego i W. Pszoniaka…
Zaczęliśmy przeszukiwać źródła, potrale i próbować dojść czy to faktycznie ten grób i ta osoba. Cała czwórka zapamiętale przekopywała internet poszukując wiarygodnych informacji. Wreszcie, TAK, trafiliśmy na zdjęcie mogiły L. Zarembianki z początku XX w oraz jak wygląda współcześnie. Okazało się więc, że Ania odnalazła miejsce pochówku autentycznej postaci, której śmierć do tej pory nie została wyjaśniona. Jednocześnie frapuje kryminologów i lekarzy medycyny sądowej oraz nadal pozostawia nie rozstrzygniętą wśród prawników kwestię – Czy Gorgonowa zabiła?
Muzeum Etnografii i Przemysłu Artystycznego
To prawdziwie unikalny zbiór eksponatów etnograficznych i rzemiosła artystycznego. Utworzone w 1874 jako Muzeum Przemysłowe, lub Muzeum Przemysłu Artystycznego, znajduje się w budynku dawnej Galicyjskiej Kasy Oszczędności. Poza zbiorami na uwagę zasługuje sam budynek, który został wybudowany w latach 1889-1891.Posiada wspaniały wystrój wnętrz z witrażami zdobiącymi klatkę schodową sprowadzonymi z Innsbrucku, reliefami, boazeriami i rzeźbą Fortuna dłuta Juliana Markowskiego. Dawna sala zebrań wyłożona jest dębową boazerią i ozdobiona płaskorzeźbionym fryzem. Wszystko robi oszałamiające wrażenie, przypuszczam, że wnętrze nie rzadko stanowi tło niejednego filmu kostiumowego
W kwestii samej Kasy – Galicja w tym czasie była zapadłą prowincją państwa Habsburgów i o codzienne potrzeby jej mieszkańców mało kto się troszczył. Postanowiono powołać Kasę Oszczędności. W statucie zaznaczono, że działalność Kasy jest skierowana do rzemieślników, robotników, najemników, sług i włościan, a z zysków Kasa będzie wspierała instytucje dobroczynne. Już w pierwszym roku działalności Kasa zebrała ponad 1 mln złotych reńskich wkładów od ponad 10 tys. osób, co świadczyło o powszechnym zaufaniu.
Adres: ul. Svobody 15, wstęp: 20 UAH
Kościół św. Elżbiety
To jeden z największych i najwyższy kościół we Lwowie, położony w dzielnicy kolejowej. Jest budowlą w stylu neogotyckim z udziałem elementów neoromańskich. Legenda mówi, że gdy pada deszcz krople, które spływają po dachu od stronu ul. Gródeckiej popłyną przez Bug do Bałtyku. A te, które spadają w kierunku Ul. Sapiechy zasilają Morze Czarne dopływając doń Dniestrem.
Adres: pl. Kropiwnickiego 1
Kaplica Boimów
Jest to jedyna zachowana kaplica-mauzoleum wzniesiona przez lwowskich patrycjuszy na cmentarzu otaczającym niegdyś katedrę, budowana w latach 1609-1611. Zafundowana przez kupca sukiennego Jerzy Boima była własnością rodziny do końca XVIII w. kiedy to wygasł ród Boimów. Kaplica ma niezwykle bogato udekorowaną fasadę oraz piękne sztukaterie we wnętrzu. Nigdy nie była przebudowywana ani przekształcana, dzięki czemu jest autentycznym przykładem XVII‑wiecznej architektury i rzeźby. Będąc w środku koniecznie trzeba obejrzeć kopułę. Podczas naszej obecności niestety była w remoncie. Zasłonięta rusztowaniem i pokryta płótnem pozwoliła tylko w niewielkim stopniu podziwiać jej piękno.
Adres: Plac Katedralny 1
Kościół Bożego Ciała
Zbudowany został w XVIII wz fundacji Józefa Potockiego, kasztelana krakowskiego i hetmana wielkiego koronnego, na miejscu XV-wiecznej zrujnowanej świątyni. Jest głównym elementem całego zespołu zespołu architektonicznego z XV-XIX w.,a w skład wchodzą również klasztor oo. Dominikanów i dzwonnica. Uważany jest jednym z najwybitniejszych w Europie zabytków późnego baroku.
Adres: pl. Muzealny 1
Ostatnia galeria to zbiór kamienic, pomników czy po prostu miejsc, które urzekają swoją urodą i trudno przejść obojętnie. Czasami to odrapana ściana, mały skwerek czy też Pałac Potockich. Lwów czaruje nieustannie za każdym zaułkiem i w każdej uliczce. Natomiast TUTAJ zapraszam do przeczytania jak unikalne jest miasto pod względem rozrywki i gastronomii. Tu chyba zamieszkali najbardziej kreatywni marketingowcy jeżeli chodzi o pomysły na restauracje, bary, kawiarnie i wszystkie inne przybytki. Tym czasem jeszcze kilka śladów historii
3 komentarze
Mateusz
Ale super❤️
AniaR
Mega !!!!!!
I się załapałam nawet :-)))
Ola
No a jakby inaczej 🙂