
Boston w jeden dzień, czy warto ?
Kolejnym etapem naszej podróży stały się trzy miasta, Boston, Waszyngton D.C. i Filadelfia. Biorąc pod uwagę ile mamy czasu wypadło, że na każde z nich przypada doba. Zatem czy warto probować zwiedzić Boston w jeden dzień? Na to pytanie tutaj postaram się odpowiedzieć. Aby nieco poczuć atmosferę drogi postanowiliśmy, że odległości z miejsca na miejsce będziemy pokonywać autokarami.
Boston leży w stanie Massachusetts jest jednym z najstarszych miast w USA, bo założony w 1630 roku. Panuje opinia, że jest najbardziej europejski w całym kraju. Faktem jest, że architektura, układ dzielnic, sposób życia mieszkańców oraz łączenie tradycji z nowoczesnością może o tym świadczyć.
Spacer krętymi, wąskimi zaułkami przypomina Amsterdam czy Paryż a liczne stragany, małe sklepy czy wąskie ryneczki bardziej przywołują na myśl europejskie ulice niż szerokie amerykańskie arterie. Ich układ jest chaotyczny i nieprzewidywalny. Odwrotnie niż w typowych amerykańskich miastach, gdzie drogi przecinają się pod kątem prostym, dzielą na równoległe i prostopadłe. Tutaj, bywa, że są wąskie i kręte, a czasami niemożliwie długie, nie przecięte żadną przecznicą. Podobno taka infrastruktura to zasługa krów, które w czasach kolonialnych tędy wydeptały ścieżki. A potem na ich podstawie budowano ulice. Chyba jest trochę prawdy w tej opowiastce, bo w Bostonie znajduje się również najkrótsza ulica – Samson Street. Mierzy zaledwie 5,2 m, ma jeden numer budynku i czasami nawet nie jest uwzględniana na mapach.
Styl życia mieszkańców również jest nieco odmienny od tempa w NYC czy L.A. Bardziej zrównoważony, spokojny i refleksyjny przypomina kraje Europy południowej czy Skandynawię. Mieszkańcy znajdują czas na rozmowy przy kawie, powolne spędzanie czasu na świeżym powietrzu, relaks i refleksję. Kawiarnie i restauracje oraz ich zewnętrzne tarasy odgrywają istotną rolę w codziennym życiu mieszkańców. Szczególnie w South End czy Back Bay, w tych dzielnicach spotkanie przy kawie lub herbacie jest elementem codzienności.
Bostońska Herbatka
Boston po założeniu, stał się miastem kolonialnym a wkrótce również ważnym ośrodkiem handlowym i edukacyjnym. W XVIII w. odegrał kluczową rolę w czasie rewolucji amerykańskiej. Tutaj miało miejsce jedno z najważniejszych wydarzeń w historii USA. A mianowicie grupa amerykańskich kolonistów przebranych za Indian wdarła się na trzy brytyjskie statki handlowe zacumowane w bostońskim porcie. Po czym zrzucili do morza 342 skrzynie z herbatą. Taki ładunek w ówczesnych czasach stanowił ogromną wartość.
W ten sposób chcieli zaprotestować przeciwko brytyjskiemu podatkowi nałożonemu na herbatę, a który nie został przyjęty przez kolonistów. Był to symboliczny akt sprzeciwu wobec brytyjskiej tyranii podatkowej w ogóle, a co za tym idzie kontroli nad handlem. Po tym wydarzeniu odpowiedzią Brytyjczyków było nałożenie represyjnych ustaw, które poskutkowały zamknięciem portu w Bostonie i utratą autonomii. To z kolei spowodowało eskalację napięć i w rezultacie doprowadziło do wybuchu wojny o niepodległość Stanów Zjednoczonych. Całe wydarzenie nazwane zostało „Herbatką Bostońską” i stało się symbolem sprzeciwu, walki o niezależność. W historii USA traktowane jest jako początek kształtowania się amerykańskiej tożsamości narodowej, odrębności i niepodległości kraju.
Miasto dzisiaj
Dzisiaj miasto zgrabnie łączy najnowsze technologie i trendy, jest uważane za centrum kulturalne i edukacyjne całego kraju. Przede wszystkim za sprawą znajdujących się w pobliskim Cambridge, Harvard University i Massachusetts Institute of Technology ( MIT ). Przy okazji wiele firm zajmujących się biotechnologią, farmacją czy informatyką ma tutaj swoje siedziby. Wszystko to sprawia, że jest jednocześnie kluczowe pod względem technologii i rozwoju. W ostatnich latach stało się inkubatorem innowacji oraz hubem startupowym przyciągającym młodych inwestorów i przedsiębiorców z całego świata.
Pisząc o metrze w nowym jorku wspomniałam o tym, że w wielu kwestiach jest ‘naj’, ale najstarszym amerykańskim systemem podziemnym jest ten w Bostonie. Linie metra ( Red, Blue, Green i Orange ) nie są przypadkowe.
Czerwona ( Red Line ) prowadzi do Harvardu, bo taki jest właście flagowy kolor uczelni.
Niebieska ( Blue Line ) biegnie wzdłuż portu i oceanu.
Zielona ( Green Line ) przebiega przez dzielnice parków i skwerów.
Pomarańczowa ( Orange Line ) wiedzie wzdłuż Orange Street.
Tutaj powstała pierwsza szkoła publiczna w USA – Boston Latin School oraz pierwsza ogólnie dostępna biblioteka. Jej absolwentem był Benjamin Franklin… tyle, że nigdy jej nie ukończył.
Jest jeszcze kilka innych „pierwszyzn’ związanych z miastem.
Na początku XIX w. Tutaj rozbłysły pierwsze latarnie gazowe oświetlające ulice.
Na początku wojny o niepodległość przez krótki czas w Bostonie mieściła się siedziba rewolucyjnego rządu Massachusetts a miasto mianowano stolicą kraju. Wraz z podpisaniem Deklaracji Niepodległości w Filadelfii 4 lipca 1776 r. na krótko tam przeniesiono siedzibę rządu i centrum administracyjne. Ostatecznie w roku 1800 Waszyngton D.C. została mianowany stolicą USA i ten stan trwa do dziś. Zatem okazuje się, że trochę przypadkiem, ale podczas naszego pobytu odwiedziliśmy wszystkie stolice Stanów Zjednoczonych.
Boston jest mocno zróżnicowany, szczególnie pod względem etnicznym. Jak wszędzie w tym kraju i tutaj mnóstwo jest imigrantów, głównie z Europy i Azji. Ponad 20 % mieszkańców ma irlandzkie korzenie co czyni go drugą największą populacją, zaraz po samej Irlandii. Z tego względu jednym z najhuczniej obchodzonych świąt jest Dzień Świętego Patryka. Ilość zielonego piwa wypijanego tego dnia i parad ku czci patrona dorównuje tym na starym lądzie.
To jedno z tych miast, które od razu robi duże wrażenie a potem tylko je potęguje. Będąc tutaj najlepiej można odczuć ślady historii narodzin USA. To samo serce odrębności, niezależności i niepodległej państwowości tego potężnego kraju. Brukowane uliczki, stare kamienice z czerwonej cegły lub żółtego piaskowca, zabytkowe kościoły i gmachy urzędów uświadamiają jaką wagę społeczną i kulturową ma to miejsce oraz fakt, że tu powstawała Ameryka, że tutaj wszystko się zaczęło. Rozegrały się wydarzenia, które na zawsze zmieniły mapę świata.
Z drugiej strony mijając strzeliste drapacze chmur czy kampusy prestiżowych uczelni zdajesz sobie sprawę jak spójnie tradycja łączy się ze współczesnym światem. Nowoczesne biurowce, wyszukane apartamenty wg najnowszych trendów architektonicznych czy modne restauracje nad wodą ukazują postępowe oblicze miasta.
Fakt, że to centrum uniwersyteckie pełne intelektualnej energii, studentów, parków z ławeczkami, gdzie młodzi ludzie swobodnie rozmawiają o naukowych odkryciach, innowacyjnych technologiach sprawia, że niemal fizycznie można poczuć jak w powietrzu unoszą się wizjonerskie pomysły a wokół siedzą niemal sami nobliści. Rozwój, dynamika i inspiracja to drugie oblicze Bostonu.
W kolejnym poście opiszę jak minął nam czas, co moim zdaniem warte jest zobaczenia i na co zwrócić uwagę. Jak wygląda Bostońska marina, czy warto skusić się na Duck Tour, na czym polega magia Harvardu i gdzie prowadzi Freedom Trail czyli ścieżka wolności. Te wszystkie informacje znajdziecie w pozostałych postach. Zdaję sobie sprawę, że to dość lapidarny opis, bo też taka była nasza wizyta. Nie mając zbyt dużo czasu skupiliśmy się na tych najważniejszych i najciekawszych miejscach by chociaż odrobinę złapać klimat tego miejsca.

