Kilka perełek Apulii
W poprzednim poście pisałam o Bari mając na względzie miasto jako cel podróży. Natomiast jest to też doskonała baza wypadowa by zobaczyć chociaż kilka perełek Apulii.
Apulia (wł. Puglia) – to pas ziemi znajdujący się na samym końcu słynnego buta Półwyspu Apenińskiego na południowym wschodzie, w obrębie obcasa i trochę powyżej. Rozciąga się od Półwyspu Gargano na północy aż po Morze Jońskie. Stolica mieści się właśnie w Bari.
Ten rejon to przede wszystkim malownicze krajobrazy, niezwykłe wybrzeże, oraz urokliwe miasteczka. To tam właśnie znajdują się chyba najpiękniejsze plaże we Włoszech – długie i rozległe, żwirowe albo piaszczyste, lub niewielkie skaliste otoczone białymi klifami, które wpadają wprost do lazurowego morza.
To również jeden z głównych regionów rolniczych Włoch, przoduje w uprawie winorośli ale także tytoniu, oliwek i lnu.
Składa się z sześciu prowincji: Bari, Tarent, Brindisi, Foggia, Barletta-Andria-Trani i Lecce.
Mając tylko kilka dni do dyspozycji trzeba dokonać porządnej selekcji, żeby wybrać te najpiękniejsze i najbardziej urokliwe miejsca. Zdecydowanie, jadąc w ten rejon, poza wymienionymi powyżej należy wziąć pod uwagę wizytę w Monopoli, Polignano a Mare, Alberobello, Trani, Ostuni czy Barletta. Poniżej w kilku zdaniach opisuję, te, które nam się udało odwiedzić.
Trani
Jest idealnym miejscem na kilkugodzinny wypad. Trani to romantyczne portowe miasteczko, do którego w średniowieczu zawijali kupcy z Wenecji i Genui, handel kwitł, a wino, ryby, figi, oliwki i oliwa od tamtego czasu stanowią najczęściej kupowane produkty. W porcie nadal cumuje sporo kutrów i do dzisiejszego dnia można ciągle kupić świeże ryby.
Leniwa i senna atmosfera jest odczuwalna natuchmiast po wyjściu z dworca. Kolory kamienic podsycane są przez ciepłe słońce, czas wolno płynie. Wokół portu uliczki stają się labiryntem pełnym zakamarków i przejść prowadzących gdzieś indziej, niż by się wydawało. Popołudniem mieszkańcy umawiają się na popijanie wina a znudzone koty wygrzewają się w słońcu. To miejsce jest bardzo fotogeniczne, mami swoim czarem i całkiem zniechęca do wyjazdu. Będąc tam na pewno warto odwiedzić Park Villa Comunale, znajduje się we wschodniej części miasta . Można tam na chwilę schować się przed palącym słońcem, pospacerować mijając fontanny i rzeźby, a przy odrobinie szczęścia można zobaczyć także papugi.
Port w Trani
Miejsce, w którym skupia się całe życie miasteczka. Przepiękny port pełen rybaków i kutrów, z którego w oddali widać Katedrę św. Mikołaja. Właściwie stanowi centrum życia miasta i jest ulubionym miejscem spacerów. Otoczony jest uroczymi knajpkami i wąskimi uliczkami, lokalne pizzerie zachęcają by kupić kawałek pizzy po czym usiąść z nią gdzieś w cieniu kamiennych schodach.
Katedra św. Mikołaja
Romańska katedra św. Mikołaja położona jest nad samym Adriatykiem. Jej kremowe, wysokie mury pamiętające XII wiek są bardzo wdzięcznym obiektem do fotografii. Tym bardziej, że w zależności od pory dnia słońce bawi się kolorem i oświetla tak, że potrafi być czerwona, w odcieniu fioletu czy ochry. Nie jest zbyt duża, jej zwiedzenie zajmuje może kwadrans a potem trzeba po prostu usiąść na wpadającym do wody murku i oddać się urokowi otaczającego widoku.
Barletta
To bardzo dobry pomysł na popołudniowy spacer, kiedy słońce chyli się ku zachodowi. Miasto błyszczy, słońce odbija się w szybach kamienic i gładkim kamieniu w uliczkach. A tafla wody mieni się fioletem z czerwienią. Barletta to miejsce, w sam raz na jedno popołudnie.
Posiada duże, piaszczyste plaże, długą promenadę wzdłuż brzegu i oczywiście typowe włoskie ale bardzo niewielkie stare miasto. Zabytkowe budowle są niezbyt oddalone od siebie. Ciasne uliczki starówki dają orzeźwiający cień, w którym dobrze się schować nawet w październikowe popołudnie. Bez pośpiechu i wysiłku można przespacerować to miasteczko wzdłuż i wszerz. A przy okazji zwiedzić wszystkie zabytki i zasiąść w jednej z kawiarenek na, wiadomo, włoską czyli mocną i aromatyczną kawę. Barletta to nie miejsce na które trzeba planować na cały dzień i studiować przewodniki. Natomiast to na pewno warto tam przyjechać .
Trasa zwiedzania powinna zawierać trzy główne atrakcje:
Zamek (Castello Svevo) Imponująccy wzniesiony przez Normanów, jego początki sięgają XI wieku i jest najbardziej okazałą budowlą w Barletcie . Przez 600 lat był rozbudowywany i umacniany, przybierał wiele kształtów i form, powstała fosa i kolejne mury, zawsze był ważną strukturą obronną miasta. Okazało się to całkowicie nieprzydatne ponieważ miasto nigdy nie zostało zaatakowane przez nikogo.
Katedrę (Basilica Cattedrale Santa Maria Maggiore) Jeżeli architektura sakralna cię interesuje, to w Barelttcie będzie co robić. Jeżeli nie masz takich zainteresowań, to mimo wszystko namawiam, żeby zobaczyć chociaż katedrę. Robi wrażenie.
Kolos z Barletty To olbrzymia, wykonana z brązu rzeźba przedstawiająca jednego z cesarzy rzymskich. Natomiast zarówno pierwowzór jak i czas jej wykonania nie są jednoznaczne. Przyjmuje się, że powstał między IV a VI wiekiem a wg historyków co najmniej czterech cesarzy pretenduje do tego, który został uwieczniony w posągu.
Polignano a Mare
Polignano a Mare znane jest głównie z plaży. Widać ją doskonale z mostu o tej samej nazwie i z tarasów widokowych na starym mieście. A potem widać ją też na wszystkich pocztówkach, magnesach obrazkach i koszulkach w całej Apulii. Ale nie bez powodu, jest urzekająco piękna, otoczona jest wysokimi klifami, do których jakby przyklejone są białe kamienice. Poza plażą, która jest zdecydowanie największą atrakcją tego miejsca, na końcu starego miasta jest pomnik Domenico Modugno. Ten piosenkarz i autor tekstów właśnie tu się urodził, a najbardziej znany jest chyba z piosenki “Volare”, którą śpiewa się nawet przy ognisku. Modugno jest przedstawiony w geście z otwartymi ramionami. Obok niego często ustawiają się lokalni czy przyjezdni piewcy, którzy próbują swoich sił wokalnych odśpiewując tenże właśnie utwór.
Alberobello
To zdecydowanie najbardziej niezwykłe miejsce, podczas tej podróży. Bajkowe, nierzeczywiste miasteczko usiane białymi szpiczastymi domkami stanowi cel wielu turystów i bywa mocno zatłoczone. Natomiast fakt, że byliśmy tam poza sezonem sprawił, że wizyta stała się jeszcze bardziej magiczna. Dokładne pochodzenie tych budowli nie jest takie oczywiste i jest kilka hipotez na temat ich powstania.
Pierwsza z nich mówi, że w XV wieku ówczesny król Neapolu zakazywał budowy stałych domów, gdyż chciał mieć możliwość szybkiego przesiedlenia mieszkańców wraz z całym ich majątkiem w dowolne miejsce, tam gdzie w danym czasie byli najbardziej potrzebni. Chłopi wymyślili więc trulli, – szpiczaste budynki które w razie kontroli nie wyglądały jak domy, a bardziej jak magazyny. Podobno były budowane w taki sposób, by po wyciągnięciu jednej, konkretnej cegły, cały budynek się rozsypywał.
Druga z teorii mówi, że swego czasu Królestwo Neapolu pobierało wysokie podatki od nowo powstających miast zabudowywanych solidnymi, murowanymi domami. Tak więc lokalny władca feudalny Chrabia Giangirolamo II, aby nie uiszczać daniny nakazał miejscowym chłopom budowę swoich domów z luźnych kamieni aby mogły być szybko zdemontowane. Lokalni mieszkańcy zaczęli więc układać kawałki wapienia, jeden na drugim bez użycia zaprawy murarskiej. Tak powstały konstrukcje, które utrzymywały się jedynie dzięki własnemu ciężarowi. Na wierzch układany był dach, również z wapiennych kamieni, zakończony białym czubkiem . Gdy zjawiał się poborca, zdejmowano czubek bądź też rozbierano częściowo dach. Dzięki temu dom wyglądał jak niedokończony i tym samym poborca nie mógł ściągnąć od mieszkańców podatku. I tak właśnie powstało w XVI w Alberobello i jego 1400 trulli. W 1996 roku wpisane zostało na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Jak to zwykle bywa, historia jest przewrotna. Trulli, które miały być tymczasowe i nietrwałe okazały się bardzo wytrzymałe i przetrwały do obecnych czasów. Niektóre w ogóle nie wymagają remontów czy prac konserwatorskich i są nadal zamieszkałe.
Opisywać Trulli nie ma sensu trzeba je po prostu zobaczyć. Poczuć atmosferę tego miejsca, przejść się uliczkami i zaułkami, zaglądnąć do środka. Czasami mieszkańcy zapraszają do tych mikro mieszkanek by się rozglądnąć. Pozwalają robić zdjęcia, a przy wyjściu umieszczone są małe miseczki czy puszki na skromny napiwek. Na niektórych dachach widnieją rysunki. Kształtem nawiązują do symboli religijnych, znaków zodiaku czy też są po prostu ozdobą. Jest ich w sumie 200 i miały zadanie bronić mieszkańców przed złem. oraz zapewnić domostwu szczęście i dobrobyt.
To tylko kilka perełek Apulii, które udało nam się zobaczyć. Każda z tych miejscowości jest niepowtarzalna, czym innym zachwyca i powoduje podjęcie mocnego postanowienia o szybkim powrocie. Południe Włoch to według nas najbardziej urokliwa i autentyczna część tego kraju. Jeżeli znajdziemy jakiś wolny weekend z pewnością wrócimy tu dokończyć to co zaczęliśmy i odwiedzić wszystkie z tych cudeniek.
Informacje jak dotrzeć do poszczególnych miasteczek znajdziecie w poście „Jak poruszać się po Bari i Apuli„.